Grad wielkości śliwek zniszczył uprawy

grad

O dużych stratach w uprawach, spowodowanych czwartkowymi opadami gradu, informują rolnicy i szkółkarze z gminy Końskowola. Największe zniszczenia występują na terenie sołectw: Sielce i Chrząchów.

– Niektóre plantacje zostały całkowicie zniszczone – mówią rolnicy. Maria Kozak szacuje straty na kilkadziesiąt tysięcy złotych. – Grad zniszczył wszystko: liście, czubki, pędy. To już jest do zaorania.

– Liście poobcinane, wszystko leży prawie na ziemi. Kije pozostawały i tyle – mówi inny z rolników.

– Przeszła tutaj straszna nawałnica. Trwała ona kilkanaście minut. Na uprawy spadły grudy gradu wielkości śliwek. Mamy coraz więcej zgłoszeń o szkodach. Sytuacja jest bardzo trudna – informuje Janusz Próchniak, radny gminy Końskowola.

– Takiej burzy, jak żyję, nie pamiętam – ściana deszczu i jeden huk nad głową – stwierdził wójt gminy, Stanisław Gołębiowski.

– Grad przeszedł pasem na północ od Końskowoli, tam gdzie zlokalizowana jest produkcja szkółkarska i występują plantacje tytoniu, czyli rośliny o dużych liściach. Na swoich obiektach, gdzie mamy na przykład buraki, nie zaobserwowaliśmy uszkodzeń gradowych. Pas gradowy miał szerokość około 2 kilometrów, jednak nie wszędzie był jednakowo intensywny – wyjaśnia Dariusz Krzywiec z Działu Technologii Produkcji Rolniczej i Doświadczalnictwa Lubelskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Końskowoli.

Specjaliści zalecają rolnikom i plantatorom zachowanie spokoju. – Część roślin może się zregenerować – tłumaczy Dariusz Krzywiec. – Nastąpiło uszkodzenie blaszki liściowej, nie oznacza to natomiast, że nie będzie zupełnie plonu. Pewnie będą jakieś straty na przykład w tytoniu, w liściach, które już są do zbioru. Nie ma to natomiast zakresu masowego.  

– Rolnicy zachodzą w głowę, w jaki sposób będą się mogli podźwignąć do przyszłego roku, bo z pewnością nie będą mieli środków na wznowienie produkcji, a sytuacja bieżąca nie jest wesoła. Być może służby wojewody będą musiały objąć ten teren stanem klęski żywiołowej, bowiem bez pomocy państwa rolnicy sobie z pewnością nie poradzą – uważa Janusz Próchniak.

– Klęska żywiołowa występuje wówczas, gdy mamy do czynienia z zagrożeniem dla podstawowych potrzeb ludzkich i to na szerokim terenie. O żadnej klęsce żywiołowej więc nie ma mowy. Mówimy natomiast o poważnych zniszczeniach. Przede wszystkim musza być ocenione straty. To podstawa do tego, żeby ubiegać się o jakiekolwiek wsparcie. Bez tego z niczym nie możemy ruszyć – odpowiada wojewoda lubelski, Przemysław Czarnek.  

Mieszkańcy straty mogą zgłaszać do urzędu gminy. Będzie je weryfikowała w terenie komisja powołana do tego celu. Warto także zdjęciowo udokumentować zniszczone uprawy.

ŁuG

Fot. Łukasz Grabczak

Exit mobile version