Obelisk stanął we wsi, której nie ma

wloszki 3

Uroczystości upamiętniające 70. rocznicę akcji „Wisła” trwają w powiecie bialskim. 31 lipca wierni prawosławia modlili się na uroczysku Wołoszki. Istniała tam kiedyś wieś, której wszyscy mieszkańcy zostali w roku 1947 wysiedleni. Nikt z nich już tam nie powrócił.

W miejscu tym odsłonięty został pamiątkowy kamień. – Wołoszki to dla wiernych prawosławia symbol wielkiej tragedii – mówi abp Abel, ordynariusz prawosławnej diecezji lubelsko-chełmskiej. – Tutaj dookoła mieszkali ludzie wyznania prawosławnego. Na skutek akcji „Wisła” ta wieś przestała istnieć. Poświęcony tu obelisk będzie dawał świadectwo potomnym, czym była tragedia wysiedleńcza akcji „Wisła”. To jednocześnie lekcja dla młodego pokolenia, że na błędach poprzednich systemów trzeba się uczyć i perspektywicznie patrzeć w przyszłość.

Nina Komacha urodził się w Wołoszkach.. Jako dziecko, wraz z rodziną, została przesiedlona w okolice Olsztyna. Dziś, patrząc na pola, czuje smutek. – Wieś jest opustoszała, nie ma nikogo. Nie ma ani jednego budynku, wszystko zabrane. Z chęcią bym wróciła, jakby były domy. A te rozebrali jednej nocy, kiedy nas wywieźli i już nie było do czego wracać. Dzisiaj ziemi chociaż wezmę w woreczek. Tęskno mi za tą wioską.

– Oficjalnym celem akcji „Wisła” była likwidacja Ukraińskiej Powstańczej Armii. Pod tym pretekstem dokonano masowych wysiedleni ludności ukraińskiej ze z Polski południowo-wschodniej na tak zwane Ziemie Odzyskane – mówi historyk, dr Grzegorz Kuprianowicz, prezes Towarzystwa Ukraińskiego. – Wysiedlano ludność, która, z punktu widzenia ówczesnych komunistycznych władz Polski, uznano za zbędną na tym terenie. Celem akcji była jej asymilacja. W dokumentach z tamtej epoki wyraźnie się o tym mówi. Części wysiedlonych osób udało się powrócić w latach 50. I 60.  z ziem zachodnich i północnych. Dzięki temu Akcja „Wisła” została w pewien sposób odwrócona.

– Tragedia wysiedlonych polegała nie tylko na tym, ze stracili domostwa, ale w dużej mierze utracili też duchową opiekę. Diametralnie zmieniło się ich życie parafialne, albowiem nie na nowych terenach nie było dostatecznych struktur Cerkwi prawosławnej – stwierdza potomek wysiedlonych ks. Jarosław Szczur.

– Moi rodzice zbudowali nowy dom. Miał tylko dwa lata. Trzeba było to wszystko zostawić – opowiada Anna Kuczer, której rodzina została wysiedlona z Kostomłotów w okolice Szczytna. –  Przed przesiedleniem obiecywali nam bardzo dużo, a kiedy przyjechaliśmy na miejsce zobaczyliśmy, że wszystko tam jest rozwalone. Wywieźli nas na Piotra i Pawła. Tatuś musiał do zimy od nowa zbudować dom. Teraz rozumiem, że był to bardzo ciężki czas. Ludzie musieli sobie organizować modlitwy w prywatnych domach. Księża walczyli o to, żeby religia jako tako istniała. Po 8 latach wróciliśmy do wsi Kostomłoty i nie zostało nic z naszych budynków. Wszystko było rozszabrowane. Dom ktoś sobie wziął. Została jedna studnia i cztery wiśnie.

– Teraz możemy o tym powiedzieć. Kiedyś to był temat tabu: cerkwie, które runęły, zaniedbane cmentarze, miejscowości, które zniknęły z mapy – dodaje Anna Kuczer.

Po odprawionym nabożeństwie wierni wyruszyli z Kodnia w pieszej pielgrzymce do Kostomłotów, gdzie w męskim domu zakonnym pw. św. Serafina modlą się podczas całonocnego czuwania.

Z kolei we wtorek w cerkwi w Kostomłotach odprawione zostanie nabożeństwo Boskiej Liturgii z udziałem episkopatu polskiej Cerkwi i jej zwierzchnika abp. Sawy.

W ramach akcji „Wisła” wysiedlono blisko 150 tys. osób.

MaT

Fot. Małgorzata Tymicka

Exit mobile version