Owce pomagają w ratowaniu rezerwatu przyrody

dziewiecsil

Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska i Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie starają się uchronić przed degradacją florystyczny rezerwat przyrody Stawska Góra koło Chełma.

Utworzono go w 1956 roku ze względu na jedno z największych i nielicznych w Polsce siedlisk niezwykle rzadkiego dziewięćsiłu popłocholistnego oraz murawy kserotermicznej. Rezerwatowi zagraża ekspansja między innymi drzew i krzewów, np. derenia czy kaliny koralowej. Co ciekawe, w czasie II wojny światowej do ochrony stanowisk dziewięćsiłu przyłożyli się Niemcy, którzy z okolicznych wzgórz z dział ostrzeliwali Stawską Górę i, ćwicząc celność, zniszczyli roślinność drzewiastą.

Jak wyjaśnia Janusz Holuk z chełmskiego Wydziału Spraw Terenowych Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie, teraz w walkę zaangażowane są działa nieco mniejszego kalibru – owce świniarki i uhruskie: – Już 30 lat walczymy o ochronę murawy kserotermicznej i dziewięćsiłu popłocholistnego, jako że występuje na murawie, która nie jest zbiorowiskiem klimaksowym i w naszych warunkach, jeżeli jest nieużywana, po prostu zarasta. Podejmujemy różne próby. Zaczynaliśmy od wycinki jałowców, które dzisiaj są chronione, a wtedy były zagrożeniem. Najnowszą, najbardziej naturalną metodą są wypasy. W latach 80-90 wypas w Polsce padł, więc wspomagamy się współpracując z Uniwersytetem Przyrodniczym, który ma swoje owce i wypasa je w ramach różnych projektów.

– Owce wyjadają trawy, ziela – mówi Wojciech Czop, który opiekuje się owcami. – Zostawiają rośliny pod ochroną, odkrywając im słońce.

– Dziewięćsił przy naszej pomocy troszkę się odtworzył. Populacja jest taka, jak nigdy do tej pory, więc mogę powiedzieć, że te działania przynoszą efekty – mówi Janusz Holuk. – Nie są one takie, jakich byśmy oczekiwali, ponieważ nieusunięte jest zagrożenie zniszczenia siedlisk, ale powstrzymujemy tą sukcesję. Cały czas szukamy jakiejś najlepszej metody, ale chyba trzeba będzie stosować i wypas i wycinanie. Wyrywanie też się nie sprawdziło, bo grunt jest tam tak ciężki, że łańcuchy się rwały. W przyrodzie tak to jest. To trochę pojedynek człowieka z przyrodą dla dobra przyrody. Brzmi paradoksalnie, ale tak to wygląda. Mamy umiarkowane nadzieje, że będzie to jedna z metod ocalenia tych cennych i ciekawych przyrodniczo siedlisk. To jest nasze dziedzictwo, które powinniśmy ochronić.

Projekt Uniwersytetu Przyrodniczego i Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie trwa już trzy lata. Wypas owiec ma zagwarantowane finansowanie do 2018 roku, ale wiadomo, że walka z siłami przyrody nie może się wówczas skończyć…

DoG (opr. DySzcz)

Fot. pixabay.com

Exit mobile version