Lubelska prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie pożaru budynku przy ul. Majdanek 10 w Lublinie. Postępowanie prowadzone jest w kierunku sprowadzenia katastrofy zagrażającej zdrowiu i życiu wielu osób. Kodeks karny przewiduje za takie przestępstwo nawet do 10 lat więzienia.
Jak udało się nieoficjalnie dowiedzieć Radiu Lublin, ogień w budynku miał pojawić się zanim doszło do wybuchu butli z gazem. Wcześniej eksperci zakładali, że było odwrotnie. Pojawiła się tez hipoteza o celowym podpaleniu.
Sprawę badają policjanci, którzy m.in. przesłuchują mieszkańców budynku. – Zbieramy ślady, które będą nam pomocne w trakcie prowadzonego postępowania. Będziemy wyjaśniać czy było to celowe działanie, czy nie – wyjaśnia rzeczki prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie, nadkomisarz Renata Laszczka-Rusek.
Do pożaru doszło przed godziną 1.00 w nocy. – To był moment. Ledwo uszliśmy z życiem – mówią mieszkańcy zniszczonego budynku. – Coś u mnie w domu zleciało. Akurat byłem w łazience. Wychodzę i mówię: „Kafelki mi lecą”. Ludzie zaczęli piszczeć, zrobiło się dużo dymu. Był bardzo duży huk i wyjrzałam przez okno. To się zaczęło tak niewinnie, a później pojawił się straszny ogień.
Po zdarzeniu do szpitala trafiło 7 osób. Troje z nich nadal pozostaje pod opieką lekarzy. To dwie kobiety w wieku 19 i 86 lat i mężczyzna w wieku 32 lat.
Z ogniem walczyło sześć zastępów straży pożarnej i 27 ratowników. Akcja trwała 1,5 godziny. Spaleniu uległy dwa pomieszczenia. – To było dla nas prawdziwe wyzwanie – informuje kpt. Andrzej Szacoń, oficer prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Lublinie. – Gdy dojechaliśmy na miejsce, widoczny był ogień i dym. Akcja była trudna, ponieważ w obiekcie przybywało wiele osób.
10 mieszkańców budynku musiało spędzić noc poza domem. – Większość z nich znalazło schronienie u rodzin, jednej osobie zagwarantowano mieszkanie interwencyjne, dwóch mieszkańców z kolei odmówiło pomocy oferowanej przez Miejskie Centrum Zarządzania Kryzysowego – mówi Joanna Bobowska z lubelskiego ratusza.
To, czy budynek nadaje się do ponownego zamieszkania oceni Inspektorat Nadzoru Budowlanego. – Budynek jest bardzo zniszczony. Czekamy na opinię ekspertów, ale wiemy już, że część mieszkańców nie będzie mogła wrócić do swoich lokali – stwierdza Łukasz Bilik z Zarządu Nieruchomości Komunalnych w Lublinie. – W części mieszkań nie ma otworów okiennych, brakuje też wyposażenia, które musiało zostać usunięte podczas akcji ratowniczej. Wiem, że Wydział Spraw Mieszkaniowych Urzędu Miasta Lublin już przygotowuje pomieszczenia osób, które nie będą mogły wrócić do swym mieszkań.
Jak udało nam się dowiedzieć, 12 osób, które mieszkało na parterze budynku, nie wróci do swoich lokali. Ta część budynku jest kompletnie zniszczona. Natomiast rodziny z pierwszego piętra, po uprzątnięciu szkód, będą mogły najprawdopodobniej zamieszkać z powrotem w swoich domach.
MaTo / ZAlew / PaSe
Fot. Tomasz Maczulski