Przedsiębiorcy znad Jeziora Białego kontra wójt

okuninka zachod

Przedsiębiorcy z Okuninki w liście otwartym domagają się od wójta gminy Włodawa rzetelnych odpowiedzi na pytania dotyczące niezrozumiałej dla nich polityki organizacyjno-finansowej.
Pod pismem, skierowanym między innymi do przewodniczącego rady gminy i wojewody, podpisali się właściciele ośrodków wypoczynkowych, sklepów, wypożyczalni sprzętu wodnego i barów, działających nad popularnym Jeziorem Białym.
Jednym z nich jest Włodzimierz Lisowski z klubu motorowodnego Delfin we Włodawie. – Od wielu lat postulujemy utworzenie punktu medycznego nad Białym, gdzie w weekendy wypoczywa kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Niestety nie przynosi to praktycznie żadnych efektów. Podobnie jest z czystością, sprzątaniem bulwarów. Wiszące niebieskie worki służą za kosze na śmieci.

– W roku ubiegłym udostępniliśmy nad jeziorem obiekt, w którym mogła stacjonować karetka pogotowia i okazuje się, że aż tak wiele zgłoszeń nie było – wyjaśnia Tadeusz Sawicki, wójt gminy Włodawa. – Jeśli chodzi o sprzątanie, jeden zespół robi to w godzinach wczesnowieczornych, drugi o 4.00. O ile jeszcze nad ranem można byłoby jechać na plażę i opróżniać kosze, to w dzień na pewno się tego nie da. Worek jest więc idealnym rozwiązaniem. Pracownicy podchodzą, zdejmują worek ze stojaka, zawiązują i kładą.

Przedsiębiorcy obawiają się też o bezpieczeństwo wczasowiczów. – z 14 ratowników jest w tym roku tylko 7. Część jeziora na wysokości środka zdrowia nie jest w zasadzie chroniona. W tym rejonie jest sporo dzieci i może dojść do nieszczęścia – stwierdza właściciel jednego z ośrodków wypoczynkowych, Andrzej Rysz.

– W tym względzie ogranicza mnie zapis w uchwale budżetowej, po drugie myślę, że źle się stało, że całe zadanie związane z ochroną kąpiących się zostało przerzucone na gminę – tłumaczy się Tadeusz Sawicki. – Przy czym jeden z ośrodków sam dba o bezpieczeństwo swoich turystów i nigdy nie zwracał się do gminy o pomoc w tym zakresie. Natomiast wielu właścicieli nie przykłada do tego ręki.

Andrzej Rysz, od kilku lat zmaga się z uciążliwym sąsiedztwem dyskotek grających na otwartej przestrzeni do białego rana. – Ściągają one tłumy różnej młodzieży, która urządza burdy na ulicach i parkingach. Osoby te wchodzą do ośrodków wypoczynkowych,, kradną. Ostatnio jednemu z gości ukradziono buty. I to w biały dzień.

– Prowadzę pokoje i mam zaraz za ścianą dyskotekę. Moi goście chcą się w środku nocy wyprowadzać. Muszę zwracać pieniądze, które zapłacili za pobyt. Mówią, że tu nie da się wypoczywać, bo jak basy grają, ściany się trzęsą. I ściany pękają. Boję się, żeby mój budynek wytrzymał – popiera go Henryk Siemiak.

– Nawet gdy zamknie się wszystkie dyskoteki, emisja hałasu jest ponad normę. Stwierdzenie skąd on konkretnie pochodzi, nie jest takie proste. Spędziłem kilkadziesiąt godzin w sądach, próbując udowodnić komuś winę w tym względzie. A bez udowodnionej winy, trudno cokolwiek zrobić – odpowiada wójt.

Problematycznych kwestii jest wiele, a sprawa ciszy nocnej to dla wielu wypoczywających nad jeziorem dramat. Zgoła inaczej to wygląda z punktu widzenia samorządu. Nadziei na osiągnięcie kompromisu nie widać, a mimo to Okuninka wciąż działa jak magnes i przyciąga tłumy turystów spragnionych różnych atrakcji.

DoG

Fot. Grzmucin / wikipedia.org

Exit mobile version