Konstrukcja budynku zniszczonego 12 lipca przez pożar na lubelskich Bronowicach jest bezpieczna. Część lokatorów może wrócić do swoich mieszkań.
– To 17 osób z 8 lokali na pierwszym piętrze. Wiemy już, że jedna kawalerka, znajdująca się na parterze, również nadaje się do zamieszkania, natomiast pozostałe mieszkania, w sumie 7, wymagają remontu – mówi Łukasz Bilik z Zarządu Nieruchomości Komunalnych w Lublinie.
Już teraz wiadomo, że mieszkańcy lokali na parterze nie wrócą do nich wcześniej niż za dwa miesiące. Trwa szacowanie strat. Mieszkańcy, którzy nie mogą wrócić do domów, przebywają obecnie w hotelach. Potem mają być przekwaterowani do lokali zastępczych.
Do pożaru i wybuchu gazu w budynku przy ul. Majdanek 10 doszło 12 lipca tuż po północy. Pojawiły się nowe ustalenia śledczych w sprawie zdarzenia. Według biegłych, najpierw doszło do pożaru w pomieszczeniu na parterze, ale do wybuchu gazu doszło w innym pokoju.
– Ogień pojawił się od strony łóżka. Cały czas sprawdzamy, jak przedostał się do innych pomieszczeń i czy to było celowe działanie czy też przypadek – mówi szef Prokuratury Rejonowej w Lublinie, Paweł Banach.
W kręgu podejrzewanych jest 32-letni Arkadiusz R. który tuż przed wybuchem miał grozić swojej konkubinie śmiercią. To jednak jak na razie niepotwierdzone informacje. Mężczyzna znajduje się w szpitalu w Łęcznej, ma poparzone ponad 60% powierzchni ciała. Razem z nim są hospitalizowane dwie kobiety w wieku 19 i 86 lat.
ZAlew / MaTo
Fot. archiwum