Związkowcy w Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej zapowiadają protest. Jak na razie będzie on polegał na noszeniu specjalnych opasek przez pracowników i rozdawaniu ulotek pacjentom. Będą tam wyszczególnione między innymi postulaty związkowców. Związki zawodowe nie zgadzają się na cięcia w wynagrodzeniach, jakie zamierza przeprowadzić dyrekcja placówki. Związkowcy podjęli już decyzję o przeprowadzeniu akcji protestacyjnej. Władze chcą obniżyć pensje pracownikom od 20% do 50%. Zmiany mają dotyczyć około 500 z 1200 pracowników – głównie tych z oddziałów, które nie uzyskały finansowania z Narodowego Funduszu Zdrowia. Niektórzy z nich mają stracić nawet połowę pensji.
– To jest niestety konieczne – mówi Jerzy Kuliński, szef COZL. – Rozmawialiśmy ze związkowcami od 2 miesięcy, odbyło się już kilkanaście spotkań. Tłumaczyłem konieczność przeprowadzenia cięć finansowych (…). Ten niepopularny ruch musimy zrobić dla dobra pacjenta. Ja biorę to na siebie choć wiem, że nie będę za to lubiany. Chcąc uratować szpital – nie ma innego wyjścia – podkreśla.
Planowane cięcia mają zlikwidować wysokie wynagrodzenia pracowników. W niektórych przypadkach sięgają one nawet 12 tysięcy złotych miesięcznie. Związkowcy twierdzą, że takich osób jest bardzo mało, a obniżki odczują najdotkliwiej ci, którzy zarabiają najmniej. – Jeżeli istnieją takie nierówności, powinny być zlikwidowane natychmiast – tłumaczy Józef Krupa z zakładowej Solidarności. Planowane jest referendum strajkowe. W tej sprawie protestujący wysłali pismo do Ministerstwa Zdrowia. – Czekamy na mediatora z resortu, który umożliwi zorganizowanie referendum strajkowego – dodaje Krupa.
– Nie widzę możliwości, by pracownicy odeszli od łóżek pacjentów. To bardzo ciężko chorzy ludzie i wszyscy powinniśmy dbać o ich dobro – tak widmo strajku komentuje dyrektor Kuliński. – Problem zaczął się już w 2015 roku. Wówczas przyjęto do pracy 300 osób bez pokrycia finansowego. Dodatkowo zmniejszyły się wyceny świadczeń onkologicznych. Ponadto wprowadzono podwyżki, których wtedy być nie powinno. To doprowadziło do załamania finansowego szpitala. Sytuacja pogłębiała się w 2016 roku, a w tej chwili jest już bardzo źle.
Dyrekcja zapowiada walkę o kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia. W placówce mają się odbyć także rozmowy ws. nowego regulaminu wynagrodzeń oraz nowej siatki płac.
Tegoroczny dług placówki to około 17 mln złotych.
ZAlew / MaTo
Fot. Tomasz Maczulski