Pod koniec ubiegłego tygodnia mieliśmy do czynienia z kilkoma zamachami w Hiszpanii, w których zginęło 14 osób a 130 zostało rannych. Są to kolejne w ostatnich latach zamachy w Europie. Kiedy media podają kolejną taką informację niektórzy zaczynają reagować obojętnością. Czy faktycznie powinniśmy być przyzwyczajeni do tego typu sytuacji?
– Zamachy terrorystyczne stały się stałym elementem sceny politycznej w Europie. (…) Mamy do czynienia z terroryzmem islamskim, który nie jest kontrolowalny, jest trudno przewidywalny i tym bardziej trudno go usunąć – powiedział na antenie Radia Lublin dr hab. Dariusz Kondrakiewicz (na zdj.) z Zakładu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. W jego opinii – mamy do czynienia z rosnącą aktywnością Państwa Islamskiego, które przegrywa w otwartym starciu zbrojnym, ale zaczyna aktywizować zewnętrznie dawnych żołnierzy oraz sympatyków terroryzmu, których nie brakuje w Europie. – Obawiam się, że to zjawisko będzie się nasilać – powiedział.
Dlaczego teraz celem stała się Hiszpania? – Była ona stosunkowo spokojnym krajem. Ostatni zamach wydarzył się tam w 2004 roku (…) po nim Hiszpanie wycofali się z Iraku i całkowicie zmienili politykę – twierdzi Kondrakiewicz. Czy w takim razie zamachy, do których doszło w sierpniu można traktować jako swoistą porażkę rządu hiszpańskiego? Według gościa Stefana Sękowskiego – każdy zamach jest porażką służb, państwa czy instytucji, ale mniejsza liczba ofiar jest czymś w rodzaju sukcesu. (…) – Myślę, że tu chodziło o wywołanie furii, odwetu już nie tylko ze strony państwa, ale ze strony społeczeństw. (…) – Celem terrorystów islamskich jest osiągnięcie jakiejś wojny religijnej, ale na znacznie szerszą skalę. Jak na razie im się to nie udało, ale nie jestem w tej mierze optymistą – dodał gość porannego programu Radia Lublin „Między dniem a dniem”.
Hiszpański rząd zdecydował o utrzymaniu czwartego, przedostatniego stopnia zagrożeniami terrorystycznymi – poinformował 19.08 szef MSW Juan Ignacio Zoido. Decyzje podjęto dwa dni po zamachu terrorystycznym w Barcelonie.
Czwarty stopień zagrożenia zamachami terrorystycznymi obowiązuje w Hiszpanii od 2015 roku. Wprowadzono go po zamachach terrorystycznych w Tunezji, Francji, Kuwejcie i Somalii. Wprowadzenie go oznaczało objęcie specjalną ochroną strategicznych miejsc – lotnisk, elektrowni, dworców kolejowych. Dodatkowe patrole strzegą też bezpieczeństwa miejsc najczęściej odwiedzanych przez turystów.
Wprowadzenie piątego stopnia oznaczałoby wyjście na ulice uzbrojonego wojska. To ono strzegłoby bezpieczeństwa. Piąty stopień zezwala też na częściowe zamknięcie nad Hiszpanią przestrzeni powietrznej. O tym, że nie zostanie wprowadzony zdecydowali zebrani w Madrycie przedstawiciele resortu spraw wewnętrznych, policji, Gwardii Cywilnej, wojska i sił specjalnych.
IAR / Sęk
Fot. Weronika Pawlak