Według raportu Polskiej Akademii Nauk w Polsce są 122 miasta średniej wielkości poważnie zagrożone utratą znaczenia i zdecydowanym zmniejszeniem liczby mieszkańców. Wśród nich jest kilka miejscowości z terenu województwa lubelskiego.
– Miasta ta tracą swoją funkcję kreowania rozwoju społeczno-gospodarczego. Musi on być oparty na wzroście gospodarczym. A w tych miastach po prostu brakuje pieniędzy – stwierdził na antenie Polskiego Radia Lublin, dr Lech Jańczuk, politolog i ekonomista z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. – Wiąże się to z tym, że w tych miejscowościach nie ma przemysłu. Szacuje się, że jedna osoba zatrudniona w tym sektorze, może utrzymać około 4-5 osób. Jeśli nie ma przemysłu, następuje odpływ ludzi. A skoro tak, zmniejszają się wpływy do budżetu miejskiego z tytułu podatków. Młodzi uciekają do większych ośrodków, natomiast starsi nie są w stanie wykreować tego wzrostu.
– Warto też podkreślić, że są to miasta z otaczającymi je wiejskimi gminami „obwarzankowymi”, czyli mającymi siedzibę w nienależącym do nich mieście – dodaje nasz gość. – W związku z tym miasto nie może się rozwijać administracyjnie, bo jest ograniczone przez gminę wiejską. Następuje dublowanie kompetencji i zadań oraz utrata możliwości współpracy w absorbowaniu środków finansowych z Unii Europejskiej. I to też jest kolejna przyczyna degradacji tych miast.
Dodatkowo na ich niekorzyść działa zmiana klucza przekazywania środków europejskich. W latach 2007-2013 środki unijne były dzielone w ten sposób, że z bogatych regionów „przepływały” do biedniejszych. Natomiast w perspektywie 2014-2020 nacisk nie jest już kładziony na wyrównywanie szans, tylko na innowacyjność i technologię. Ponieważ Polska ma zapóźnienia infrastrukturalne, brakuje infrastruktury do tworzenia innowacji, więc nie ma tego „koła zamachowego” na podstawie. którego te miasta mogłyby się rozwijać – dodaje dr Jańczuk.
W naszym województwie w największym stopniu zagrożone utratą swoich funkcji są: Kraśnik, Chełm, Zamość, Hrubieszów i Tomaszów Lubelski. – Wspólny mianownik pomiędzy nimi jest taki, że te miasta tracą przemysł. Chełm żył głownie z cementowni. W Kraśniku jest fabryka łożysk tocznych, która w tej chwili nie notuje zbyt wysokich wyników finansowych. Hrubieszów jest miastem peryferyjnym. Zawsze miał kłopoty ekonomiczne i migracyjne. Wydaje się, że miejscowości te nie są w stanie samodzielnie rozwiązać tych problemów. Po prostu nie mają koniecznego zaplecza finansowego, tym bardziej, ze od roku 2010 była błędnie prowadzona polityka rozwoju gospodarczego. Realizowany wówczas model zakładał, ze najpierw rozwijają się duże ośrodki. A jeśli się one już rozwiną, będą przenosiły wzrost gospodarczy na mniejsze miasta. A tak się nie dzieje. Należałoby zastosować politykę, którą planuje minister Morawiecki, czyli zrównoważonego rozwoju, tak by wzrost gospodarczy, wypracowany na poziomie centralnym, rozkładał się równomiernie na wszystkie jednostki osadnicze – uważa Lech Jańczuk
Zdaniem naszego gościa te miasta nie są „skazane” na degradację. – To kwestia odpowiedzialnej polityki prowadzonej na szczeblu centralnym i samorządowym. Władze centralne powinny stymulować wzrost, czyli prowadzić politykę interwencjonizmu państwowego. Z drugiej strony należałoby się zastanowić nad połączeniem tych miast z otaczającymi je gminami wiejskimi. Wtedy zwiększy się budżet, a więc wzrosną możliwości absorpcji środków unijnych.
A wspieranie tych miast jest według dr Jańczuka konieczne, bowiem jeśli znajdą się one w ciężkim położeniu, będą przenosić biedę na otaczające je gminy wiejskie. – Brakowałoby centrum administracyjnego dla kilku czy kilkunastu miejscowości położonych wokół tego miasta, co powodowałoby to degradację i wyludnienie dużych połaci kraju.
Sęk / opr. ToMa
Fot. MatA