W Lubelskiem są już pierwsze przypadki zatrucia grzybami. Poszkodowani na szczęście czują się lepiej.
Pracownicy sanepidu apelują, aby przy zbieraniu grzybów bardzo uważać. Jedna pomyłka może kosztować nas nawet życie.
W lasach nie brakuje grzybiarzy. – Lubię chodzić po lesie i zbierać grzyby. Na pierwszy raz polecam zabrać kogoś, kto umie je rozpoznawać i zna teren – radzi Artur Grzegorczyk, miłośnik grzybów.
Ostrożności nigdy za wiele. Matka z synem zatruli się muchomorem sromotnikowym. To pierwszy taki przypadek w tym sezonie w województwie lubelskim. Oboje poszkodowani są hospitalizowani. – Ich stan był bardzo poważny – mówi doktor Ewa Gołacka z oddziału toksykologiczno-kardiologicznego szpitala przy al. Kraśnickiej w Lublinie. – Po spożyciu muchomora sromotnikowego objawy występują dość późno, tzn. nawet po 12 godzinach. To biegunka i wymioty. Tak też było w tym przypadku. Do szpitala trafili skrajnie odwodnieni 29-letni syn i jego 60-letnia matka. Teraz czują się lepiej. Mężczyzna jest już po przeszczepie wątroby. Kobiecie podano leki regenerujące wątrobę. Jej stan się poprawił – zapewnia.
– Zbieram grzyby od lat i do tej pory myślałam, że się na nich znam – mówi sama poszkodowana.
Po pomoc w rozpoznaniu, czy dany grzyb jest jadany czy trujący można zgłosić się do sanepidu. – W każdej jednostce mamy odpowiednich ekspertów – zapewnia Tomasz Lis z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie. – Nie warto eksperymentować. Żaden grzyb nie jest aż tak smaczny, żeby ryzować swoje życie lub zdrowie – podkreśla. – Jesteśmy do dyspozycji. W każdej stacji powiatowej i wojewódzkiej pracują grzyboznawcy oraz klasyfikatorzy grzybów świeżych. Chętnie ocenimy zbiory nieodpłatnie – zaznacza. – Różnice między grzybami jadalnymi i trującymi są bardzo często niewielkie. Każdy egzemplarz trzeba bardzo dokładnie obejrzeć. Najlepiej nie ścinać, ale wyrwać z podłoża i ocenić od samej podstawy po kapelusz. Np. kurka bardzo często mylona jest z lisówką pomarańczową. Szczegół tkwi w blaszkach. Kurka ich nie ma – u niej występują fałdy, które są wyczuwalne w dotyku. Natomiast lisówka ma blaszki. Przy młodych osobnikach to detal, który trudno zauważyć. Biało-beżowa czubajka kania natomiast często mylona jest z muchomorem sromotnikowym w odcieniu zielono-oliwkowym. Jadalna kania ma łuski na kapeluszu i ruchomy pierścień. Różnice są bardzo minimalne – tłumaczy Lis.
Eksperci apelują o ostrożność i zbieranie wyłącznie tych grzybów, których jesteśmy pewni, że są jadalne.
MaTo
Fot. pixabay.com / Tomasz Maczulski