Lublinianie mogli 15 sierpnia obejrzeć 700-letni akt lokacji miasta. Dokument opuścił na jeden dzień Państwowe Archiwum w Lublinie i trafił do Muzeum Lubelskiego na Zamku.
Wystawienie aktu lokacyjnego było jedną z atrakcji obchodów jubileuszowych 700 urodzin miasta. Władysław Łokietek nadal Lublinowi prawa miejskie 15 sierpnia 1317 roku. Dokument można było oglądać przez cztery godziny. Sala muzeum ani przez chwilę nie była pusta. Zobaczyć najważniejszy dokument w mieście to duże przeżycie. Akt lokacyjny robi wrażenie. – Jest po łacinie. Coś tam troszeczkę próbowałam rozczytać. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, że jest on jeszcze w bardzo dobrym stanie – mówi jedna z lublinianek. – Jestem zachwycona pismem, zwłaszcza, że trochę się uczyłam łaciny w liceum – dodaje inna.
Na co dzień akt lokacyjny jest przechowywany w archiwum, bez dostępu światła i w stałej temperaturze 18 stopni Celsjusza. Jest pokazywany niezwykle rzadko.
– Nie można by było go na pewno dzisiaj przywieźć i tego samego dnia pokazać. 12 godzin, a optymalnie 24 godziny, przerwy między tym czynnościami sprawia, że zachowuje się poprawnie. Akt jest na pergaminie, a pergamin to skóra niegarbowana tylko wapnowana. Jest ona bardzo wrażliwa na wzrosty i spadki temperatury i wilgotności, bo jeszcze bardziej się faluje – wyjaśnia zastępca dyrektora Muzeum Lubelskiego w Lublinie, konserwator Jolanta Żuk-Orysiak.
– Taki dokument możemy eksponować do 300 godzin rocznie i w odpowiednich warunkach mikroklimatycznych. Najlepiej kiedy temperatura wynosi 18-21 stopni Celsjusza, przy wilgotności względnej 50%. Każde światło to jest pewna energia. Nie da się jej powstrzymać. Wpływa destruktywnie i na pergamin, i na materiał piśmienny – tłumaczy Ryszard Orysiak, dyplomowany konserwator dzieł sztuki z Muzeum Lubelskiego w Lublinie.
– Dokument jest jeszcze bardziej wrażliwy, ponieważ ma zniszczenia, które wynikają ze złożenia. Każde z 9 pól aktu pracuje inaczej – dodaje Jolanta Żuk-Orysiak.
Nieznane są dokładne losy samego aktu lokacyjnego. Do Państwowego Archiwum w Lublinie trafił po wojnie z lubelskiego ratusza. – Dokument przetrwał na pewno w magistracie. Określał prawa miasta, więc każdy z poszanowaniem dbał o niego. Chociaż, jak widać, nie można powiedzieć, że do końca, bowiem utracił pieczęć – informuje zastępca dyrektora Archiwum Państwowego w Lublinie Krzysztof Kołodziejczyk.
Pieczęć Łokietka padła prawdopodobnie łupem XIX-wiecznego kolekcjonera.
To, że akt lokacji przetrwał 700 lat, stanowi zasługą materiałów, z których go zrobiono. – Widać, że wybrano naprawdę bardzo dobrej jakości pergamin, znakomicie wyprawiony, ponieważ jego grubość jest mniej więcej jednakowa na całym dokumencie. Poza tym materiał piśmienniczy, którym napisano akt, był bardzo dobrej jakości – stwierdza Renata Bartnik z Muzeum Lubelskiego w Lublinie.
– Wydaje mi się, że przy tworzeniu dokumentu użyto atramentu żelazowo-galusowego. Galasy to są narośla na liściach dębu. Z nich pozyskiwano taninę. A tanina to garbnik, ale wchodząc w reakcję z jonami żelaza albo miedzi, tworzy atrament. Ten z jonami żelaza jest czarny, a z jonami miedzi ciemnobrązowy. Można go bez problemu samemu zrobić. Wystarczy utrzeć galasy po wysuszeniu z wodą, wsypać trochę rdzy i zrobi się atrament – wyjaśnia Ryszard Orysiak.
Nam udało się także zobaczyć tył dokumentu, na którym są dopiski, widać próby naprawy, a także pieczęcie archiwum. – Jest to wymagane – mówi Jolanta Żuk-Orysiak. – To są pieczęcie archiwalne. Każdy fragment powinien ja posiadać.
Wyraźnie widać między innymi dopisek – 1317. Właśnie w tym roku, 15 sierpnia, czyli równo 700 lat temu, Władysław Łokietek nadał Lublinowi prawa miejskie.
MaG
Na zdj. powyżej tył dokumentu, fot. Magda Grydniewska, na zdj. poniżej prezentacja oryginału aktu lokacyjnego Lublina, 15.08.2017, fot. Piotr Michalski