Strzelają, uczą się taktyki, podstaw wiedzy medycznej i musztry. Kandydaci na żołnierzy 23. Batalionu Obrony Terytorialnej odbywają szkolenie wojskowe na przykoszarowym placu ćwiczeń Sitaniec-Wolica w gminie Zamość.
– Obrona terytorialna ma w Polsce bogatą tradycję, o której warto pamiętać – mówił pełniący obowiązki dowódcy 25. Batalionu Piechoty Lekkiej w Zamościu, major Wojciech Brykner. – Jej początków można doszukiwać się w czasach, kiedy zostały stworzone drużyny książęce. Potem rekrutowano piechotę wybraniecką. Można też sięgnąć do tradycji naszych powstań narodowych, przede wszystkim styczniowego.
Szkolenie nie jest lekkie, ale, jak mówią żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej, naprawdę warto w nim uczestniczyć. – Taka służba jest dobra dla każdego. Jeżeli ktoś myśli sobie, że przyjdzie, postrzela sobie i pogada z kolegami, to się myli. A jeśli chce nauczyć się czegoś, popracować nad swoją kondycją i wolą, sądzę, że to jest bardzo dobre wyzwanie – stwierdza jeden z nich.
– Będąc uczestnikiem szkolenia zauważyłem, iż ma to sens. Ludzie, którzy nie mieli nigdy kontaktu z bronią, po czterech dniach idą na strzelnicę i zaczynają trafiać w same dziesiątki. Trzeba się scalić, działać i grać w zespole – dodaje drugi.
Wśród kandydatów na żołnierzy nie brakuje kobiet. – Przyszłam tu głównie dla zdobycia doświadczenia. Chciałabym się rozwijać i mam nadzieję, że obecność tutaj mi pomoże. Strzelałam już parę razy, ale trochę się tego obawiam. Mam nadzieję, że powoli się tego nauczę – mówi szeregowa Żaneta Dzido.
– Z wykształcenia jestem architektem. Obecnie nie pracuję. Dlatego poświęciłam ten wolny czas, aby poznać coś nowego, sprawdzić swoje możliwości. Codziennie wstajemy o 5.00 rano, biegamy 3 kilometry, później: siłownia, pompki, brzuszki – opowiada Sylwia Wójtowicz.
Samorządy z Zamojszczyzny chcą współpracować z nowym rodzajem sił zbrojnych.
– Dla samorządowców Wojska Obrony Terytorialnej są organem, który będzie nam dawał większe poczucie bezpieczeństwa. Dotyczy to zwłaszcza wszelkiego rodzaju zagrożeń związanych z klęskami żywiołowymi – uważa Wojciech Żukowski, burmistrz Tomaszowa Lubelskiego.
– Zgodnie z ustawą podstawowym zadaniem tych oddziałów jest obrona, ale współpraca z wojskiem może dotyczyć również wszelkich działań związanych z zarządzaniem kryzysowym na wypadek powodzi czy pożaru, ale także kiedy zachodzi uzasadniona wyższa potrzeba współpracy przy budowie dróg i zapewnienia przepraw przez rzeki. I tutaj chcielibyśmy bardzo ściśle współpracować z wojskiem – mówi prezydent Zamościa, Andrzej Wnuk.
– Wojsko musi być obecne w naszych powiatach. Taka formacja powinna być dobrze przygotowana, stąd staramy się przyjąć najlepsze wzorce, nawet z wojsk specjalnych, tak, aby można było jak najlepiej służyć lokalnej społeczności w różnych dziedzinach – uważa major Brykner. – Chcemy, żeby przedstawiciele samorządów wiedzieli, że będą mogli liczyć na pomoc ze strony Wojsk Obrony Terytorialnej. Jesteśmy po to, aby swoją obecnością pokazywać, że przygotowujemy się do wszystkich zadań, które nas czekają nie tylko na czas pokoju, ale także kryzysu i wojny. Będziemy prezentować społeczności lokalnej, że jesteśmy zawsze gotowi i zawsze blisko.
Już 9 września odbędzie się wcielenie kandydatów do kolejnej jednostki – 25. Batalionu Piechoty Lekkiej w Zamościu. Żołnierze tego batalionu będą pochodzić z powiatów: zamojskiego, tomaszowskiego, hrubieszowskiego, biłgorajskiego, a także janowskiego. Ich również czekać będzie szkolenie, a po nim 24 września przysięga wojskowa.
Ale to nie koniec dokształcania się żołnierzy. Przed „terytorialsami” kolejne wyzwania na następne lata: szkolenie indywidualne i specjalistyczne, a przede wszystkim – możliwość sprawdzenia swoich sił w działaniu. Oby tylko w czasach pokoju.
DrOl
Fot. Aleksandra Drozd