Dr Jerzy Kuliński o sytuacji w Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej

dsc 0968 2

Obniżenie wyceny procedur onkologicznych przez Narodowy Fundusz Zdrowia, zatrudnienie ponad 300 osób bez zapewnienia finansowania ich wynagrodzeń oraz podwyżki dla już pracujących to główne przyczyny trudnej sytuacji finansowej szpitala – uważa dr Jerzy Kuliński (na zdj.), dyrektor Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej im. św. Jana z Dukli, który był gościem porannej audycji Radia Lublin. Pracowników czekają obniżki wynagrodzeń sięgające od 20% do 50%, a to jedynie początek większych zmian…

COZL otrzyma blisko 170 mln zł w od NFZ, to 5 mln więcej niż w 2015 roku. – Pieniądze, które wpłyną będą delikatnie większe niż w poprzednim roku. Wzrost finansowania nie wpłynie bezpośrednio na polepszenie sytuacji. Potrzebne są zmiany systemowe, które będziemy starali się wprowadzić – mówi Kuliński.

Sytuacja Centrum Onkologii jest bardzo trudna. Placówka ma ponad 15 mln zł długów, część oddziałów nie ma kontraktów, wciąż jest niedokończona budowa, do tego dochodzą postępowania w prokuraturze oraz konflikt ze związkowcami, którzy sprzeciwiają się radykalnej obniżce wynagrodzeń. – Sytuacja w tej chwili jest nie najlepsza – przyznaje dyrektor. Z przetargiem na inwestycje ruszymy na początku przyszłego roku, obecnie mamy zakończone postępowanie na inwentaryzację wykonanych zadań. Liczymy, że prace budowlane rozpoczną się w 2 lub 3 kwartale 2018 roku – tłumaczy.

Jaka jest przyczyna sytuacji w której znajduje Centrum? – Problem powstał około połowy 2015 roku i wynikał z trzech powodów: obniżenia wyceny procedur onkologicznych przez NFZ, zatrudnienia ponad 300 osób bez kontraktowania oraz podwyżki wynagrodzeń dotychczasowych pracowników, dodatkowo przyznano znaczną liczbę premii. Elementy te doprowadziły do pogorszenia sytuacji, a w zaledwie pół roku wygenerowano stratę 10 mln zł – zauważa doktor Kuliński.

W trakcie rozmowy poruszono także temat wynagrodzenia pracowników COZL. Nieoficjalne informacje mówiły, że pracownik gospodarczy otrzymuje 7 tys. zł, a salowa z podstawowym wykształceniem zarabia prawie 5 tys. zł.  – Muszę je potwierdzić. Takie wynagrodzenia nadal są w szpitalu dlatego, że regulacja jeszcze nie weszła w życie – mówi dyrektor placówki.

Przeciwko obniżkom sięgającym od 20 do 50% protestują związkowcy. Jak tłumaczył na antenie Radia Lublin Jerzy Kuliński – pracownicy popierają działania władz szpitala. – Oczekują sprawiedliwości społecznej, dlatego, że różnice wynagrodzeń były bardzo duże. (…) Zapewniam, że szpital pracuje normalnie, pacjenci są przyjmowani na tym samym, wysokim poziomie. Protest, w którym się znajdujemy dotyczy tylko 3 z 7 związków działających w szpitalu – lekarze i pielęgniarki nie są w sporze z dyrekcją, jest to „Solidarność”, która skupia w większości pracowników szarej strefy. Planowane zmniejszenie płac dotknie 500 osób ze wszystkich grup pracujących w szpitalu – zapewnia. (…) – Restrukturyzacja nie ogranicza się wyłącznie do cięć wynagrodzeń. Działają już nowe procedury dotyczące gospodarki magazynowej, w ubiegłym roku wprowadzono ograniczenia dla przychodni nieposiadających kontraktowania, planujemy restrukturyzację organizacyjną w zakresie bloku operacyjnego i OIOM-u – te działania powinny dać wymierne korzyści – podsumowuje Jerzy Kuliński.

ToNie/ opr. KS

Fot. Weronika Pawlak

Exit mobile version