Przebiegł 170 km pokonując prawie 10 tysięcy metrów przewyższeń. Piotr Choroś (na zdj.), dyrektor Biura Partycypacji Społecznej Urzędu Miasta Lublin został najlepszym Polakiem podczas tegorocznego ultramaratonu Mont Blanc w Alpach. O swoim osiągnięciu opowiadał na antenie Polskiego Radia Lublin. Z gościem rozmawiał Wojciech Brakowiecki.
– Dane są przerażające, ale nie jest to najdłuższy z możliwych biegów. Jego magia polega na miejscu. Trasa rozciąga się wokół najwyższego szczytu Europy, a uczestnicy mają świadomość, że biorą udział w najważniejszym ultra-trailu w całym sezonie biegów górskich na świecie – przyznawał Piotr Choroś. Liczby jednak nie zniechęcają biegaczy. Przed startem odbywa się losowanie zaledwie 2,5 tysiąca osób, które wyruszą na trasę.
Wiele osób uważa start w Ultra-Trial du Mont-Blanc za igranie z własnym zdrowiem oraz psychiką. – To nie jest tylko wysiłek fizyczny, ale przede wszystkich mentalny, aby ukończyć ten dystans – tłumaczył biegacz. Pokonując bardzo strome podejścia o wysokości 10 tysięcy metrów zarówno organizm, jak i psychika zaczynają się buntować (…). – Takich biegów amator nie może zrobić kilka razy do roku – zaznaczał Piotr Choroś. – Pokorę budzi świadomość, że nie powtórzę tego w ciągu miesiąca czy dwóch.
Podczas Ultra-Trail wokół masywu Mont Blanc można bardzo szybko dać się ponieść emocjom, jakie towarzyszą biegowi. – To olbrzymia impreza sportowa z tysiącami kibiców, fotoreporterów, kamer, helikopterów telewizyjnych i dronów. To „nakręca”, a w momencie startu trzeba się opanować – wspominał Choroś. – W takiej chwili łatwo zrobić „życiówkę” na pierwszych 10 km. W biegu startują najlepsi światowi zawodnicy, którzy od początku starają się zająć dogodną pozycję. Uczestnik, widząc przed sobą biegnący tłum, chce do niego dołączyć, ale tutaj trzeba rozłożyć siły na cały dystans – dodał.
Temperatura na trasie wynosiła 0 stopni Celsjusza, zaś przy wietrze i opadach śniegu nawet -10 stopni C. Biegnąc bez przerwy w takich warunkach Piotr Choroś pokonał dystans ultramaratonu w 27 godzin. Dbając o zabezpieczenie uczestników, organizatorzy rozmieścili punkty żywieniowe i przygotowaniu namiotów do spania. – Każdy biegacz dostał kartkę-identyfikator z imieniem i nazwiskiem. Mógł wejść do namiotu, aby położyć się spać. Na kartce była informacja „śpię do danej godziny i proszę mnie nie budzić, bo chcę odpocząć” – opowiadał Piotr Choroś. – Nie skorzystałem z tej możliwości i biegłem cały czas.
Za Piotrem Chorosiem jeden z najtrudniejszych biegów na świecie, ale jak zapowiada urzędnik – teraz w planach ma… powrót na trasę i poprawienie tegorocznego wyniku.
WB / opr. KS
Fot. Weronika Pawlak
CZYTAJ: Lubelski urzędnik świetnie pobiegł dookoła Mont Blanc