Były prezes Stadniny Koni w Janowie Podlaskim Marek Trela został zwolniony ze stanowiska zgodnie z prawem – orzekł Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej i oddalił powództwo Treli o odszkodowanie. – Nie było podstaw do tego, aby zakwestionować sposób rozwiązania umowy o pracę z Trelą i dlatego sąd powództwo oddalił – powiedział w uzasadnieniu wyroku sędzia Waldemar Bańka.
Trela został odwołany z funkcji prezesa 19 lutego ub. roku przez prezesa Agencji Nieruchomości Rolnych, która nadzoruje stadninę. Na prezesa Trela został powołany w styczniu 2000 roku. Powołanie to nie było ograniczone kadencją. Równocześnie podpisano z nim umowę o pracę na czas pełnienia funkcji prezesa (nie określony żadnym terminem). W ocenie Treli umowę tę należało więc traktować jako umowę o pracę na czas nieokreślony, a wtedy obowiązywałby 3-miesięczny okres wypowiedzenia i wynagrodzenie za ten czas. Trela domagał się wypłacenia mu z tego tytułu 36 tys. zł. – jako odszkodowania.
Sędzia podkreślił, że Trelę ze spółką w Janowie łączyły dwa stosunki pracy – korporacyjny, wynikający z powołania go na funkcję prezesa zarządu, oraz umowa o pracę. Stosunek korporacyjny ustał z chwilą podjęcia uchwały o odwołaniu Treli przez nadzwyczajne zgromadzenie wspólników spółki. – Sąd pracy traktuje tę uchwałę, od której powód nie wniósł odwołania, jako wiążącą i nie posiada kompetencji do badania zasadności tejże uchwały – podkreślił sędzia.
– Niniejszy proces sprowadza się do oceny łączącej strony umowy o pracę. Przedmiotem tego procesu nie była ocena powoda jako prezesa zarządu tej spółki – zaznaczył sędzia.
Sędzia przypomniał, powołując się też na zeznania świadków, że od połowy lat 90. w spółkach Skarbu Państwa (określanych jako strategiczne) powoływano zarządy na czas nieokreślony (zrezygnowano z kadencyjności), co miało bardziej związać obie strony i służyć stabilności spółek. Potem wprowadzono też jednoczesne umowy o pracę na czas pełnienia funkcji w zarządzie. Zapobiegało to sytuacji, jakie miały miejsce wcześniej, gdy umowy o pracę wymagały wypowiedzenia, a odwołani prezesi korzystali wtedy z długich zwolnień lekarskich i nadal pobierali wynagrodzenia.
Sędzia powiedział, że wbrew stanowisku pełnomocnika powoda, zawarcie tego typu umowy z Trelą jako prezesem zarządu było dopuszczalne. Przywołał w tym kontekście m.in. orzecznictwo Sadu Najwyższego. Sędzia dodał, że umowy te były interpretowane w orzecznictwie jako umowy na czas wykonania określonej pracy, które kończą się w momencie zakończenia tych prac.
W ocenie sądu nie ma też wątpliwości co do treści umowy zawartej z Trelą, która w paragrafie pierwszym mówi wprost o powołaniu na czas pełnienia funkcji na stanowisku prezesa zarządu. – Zatem umowa mogła ulec rozwiązaniu, gdy ta osoba została z tej funkcji odwołana, czy sama zrezygnowała. Nie da się podzielić koncepcji strony powodowej, iż umowa o pracę powoda zawarta była na czas nieokreślony – powiedział sędzia.
Sędzia zaznaczył, że Trela wiedział i godził się na taką konstrukcję podstawy zatrudnienia. Dodał, że podobne umowy zawierano z innymi prezesami spółek.
Treli nie było na ogłoszeniu wyroku. – Jestem usatysfakcjonowany i nie będę dyskutował z sądem pracy – tak skomentował rozstrzygnięcie. Powtórzył także, że sprawa miała dla niego wymiar honorowy, a kwestia finansowa była drugorzędna, nawet trzeciorzędna.
Śledztwo dotyczące nieprawidłowości w zarządzaniu stadniną prowadzi Prokuratura Regionalna w Lublinie. Nikomu dotychczas nie postawiono zarzutów.
PAP / MaT
Fot. archiwum