Kasztany to nie tylko owoc do dziecięcych zabaw. Gdy opadają z drzew to czas zbiorów i okazja do dorobienia, dla niektórych to niekiedy źródło utrzymania.
– Wczoraj kupiłam około 700 kilogramów. Na całej Chełmszczyźnie jestem jedyna – mówi Stanisława Sowa, prowadząca skup kasztanów w Chełmie przy ul. Lubelskiej. – Ludzie przywożą kasztany z okolicznych wiosek, jednorazowo nawet po 150 kilogramów. W tym roku są dorodne owoce, ale jest ich mniej. Z kasztanów można robić kleje, farby i farmaceutyki np. maści. Przecież kasztany to lekarstwo do nacierania w przypadku reumatyzmu. Starsze panie sypią te owoce pod tapczan, a te promieniują swoim zdrowiem do człowieka – dodaje.
– 60 groszy za kilogram to bardzo niska cena, ale nazbierać trzeba, a kręgosłup boli – mówią mężczyźni zbierający kasztany.
Miasto Chełm robi wszystko, aby kasztanowców w okolicy nie zabrakło. – Apelujemy o zgłaszanie swoich kasztanowców do leczenia i co roku mamy ich więcej. Obecnie następuje najważniejszy etap, czyli zgrabianie liści kasztanowców i pakowania ich w worki papierowe, aby wywieźć je do spalenia. Czynność ta ma ograniczyć populację poczwarek żerujących w liściach. Chełmskie kasztanowce są w coraz lepszej kondycji – zapewnia Irena Żółkiewska, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Chełm.
Według prognoz pani Stanisławy – zbiory owoców tych drzew nie potrwają dłużej niż dwa tygodnie.
DoG / opr. KS
Fot. Dominik Gil