Kozłówka: turyści wyruszyli na poszukiwanie duchów

dsc 1529 2

Stary pałac z ciekawą historią, do tego duchy i spacer po zmroku pałacowymi korytarzami. Muzeum Zamoyskich w Kozłówce przygotowało budzące dreszczyk emocji nocne zwiedzanie pałacu i spotkanie z duchem zmarłej, w nie do końca jasnych okolicznościach, Marii z Granowskich Zamoyskiej.
– Turyści otrzymali ze względów bezpieczeństwa elektryczną świecę. To jedyne źródło światła, tworzące podczas spaceru dodatkową aurę tajemniczości – informuje Adam Kościańczuk z Muzeum Zamoyskich w Kozłówce. – „Zwiedzanie z duchami” to pierwsza tego typu atrakcja w historii muzeum. Jest to też nawiązanie do próśb i oczekiwań turystów. Chcieliby oni poznać bliżej postaci, o których słyszą w trakcie zwiedzania. Mogliśmy się przekonać, czy w pałacu rzeczywiście straszy.

– Myślę, że w pałacu są duchy. Mieszkam w Kozłówce ponad 30 lat. Chodziłam w nocy na spacery po wnętrzach pałacowych i zawsze coś trzeszczało. Nie wiadomo było czy to w szafie, czy ktoś przechodzi, czy drzewa szumią, czy się ktoś się skrada. Myślę, że nareszcie trzeba to odkryć. Dlatego zapraszamy turystów, żeby nam pomogli – stwierdza dyrektor Muzeum Zamoyskich w Kozłówce, Anna Fic-Lazor.

Podczas spaceru będzie można spotkać wiele historycznych postaci związanych z pałacem. – W salonie czerwonym pałacu, tuż przy drzwiach stoi popiersie, które ukazuje księżnę Rozalię z Chodkiewiczów Lubomirską. Była to jedna z najsłynniejszych dam doby stanisławowskiej (czyli okresu panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego – przyp. red.). Doświadczyła luksusów rezydencji magnackiej przedrewolucyjnego Paryża, snobizmu Wersalu. A w tle była jeszcze wielka miłość, w której się tak zatraciła, że musiała się skończyć tragicznie – opowiada Magdalena Pilsak z Muzeum Zamoyskich w Kozłówce.

Chętnych do udziału w „Zwiedzaniu z duchami” nie brakuje. – Zainteresowanie przerosło nasze oczekiwania. Bilety sprzedały się w ciągu 24 godzin, dlatego musieliśmy stworzyć dodatkową grupę. Możemy jednak wszystkich uspokoić – akcję powtórzymy w listopadzie – dodaje Adam Kościańczuk.

Turystom i tym młodszym, i nieco starszym ta forma udostępniania zabytkowej rezydencji przypadła do gustu. – Można był zajrzeć do paru miejsc, które na co dzień są zamknięte – stwierdził jeden z nich.

JPi / opr. ToMa

Fot. Jerzy Piekarczyk

Exit mobile version