Lubelski wychowawca młodzieży Jacek Robert Bury, komendant Środowiskowego Hufca Pracy w Lublinie i działacz Fundacji Niepodległości został laureatami Nagrody Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej „Dla Dobra Wspólnego”.
Wyróżnienie honoruje szczególnie zaangażowane osoby, organizacje pozarządowe i wartościowe przedsięwzięcia społeczne budujące wspólnotę obywatelską. Jacek Robert Bury został uhonorowany nagrodą w kategorii „Człowiek-lider”.
– Jeśli jest to ukoronowanie, to całej grupy ludzi, która stoi za mną. Tak naprawdę jestem wizytówką i twarzą pewnych działań jako ich koordynator, inicjator, ale też kontynuator, ponieważ pomysłodawcami części ze realizowanych przeze mnie inicjatyw byli różni ludzie, z którymi współpracuję od 10 lat. Pan prezydent mówił o tym, że chciałby, aby laureaci i wszyscy nominowani kontynuowali to dzieło. Ja to traktuję jako serdeczny uścisk ręki prezydenta za to, co do tej pory udało nam się zrobić oraz jako sygnał, że to jest dobra droga – mówił gość Tomasza Nieśpiała.
W laudacji do nagrody można przeczytać, że Jacek Robert Bury „inspiruje innych do aktywizacji młodzieży choćby przez organizację letnich obozów wędrownych czy rajdy historyczne”. Te działania mają miejsce w dzielnicy, nazywanej „lubelskim Bronxem”, czyli Bronowicach.
– Młodzież jest dumna z tej nazwy. Ja też. Kiedyś robiliśmy akcję honorowego krwiodawstwa, działał Młodzieżowy Klub Honorowych Krwiodawców – jedyny w mieście, którego ja jestem wiceprezesem, bo na prezesów wypycham młodych ludzi, starając się, by oni w pewnym momencie stawali się współpracownikami – mówił Jacek Robert Bury. – Taka jest moja pedagogiczna idea, że zaczynam z podopiecznymi – najpierw są tzw. „warchlakami”, później „barbarzyńcami”, a następnie „pretorianami” – to są ci ludzie, których nazywam już współpracownikami. Taką osobą jest m.in. Anna Drąg, która jest dzisiaj prezesem młodzieżowego klubu. Kiedyś organizowaliśmy wystawę połączoną z krwiodawstwem, pokazując symbol krwi w historycznym kontekście, związany z naszymi bohaterami, którzy walczyli o wolną Polskę. Te wystawy były poświęcone ludziom. Zaproponowałem, żeby na plakacie znalazło się hasło: „Oni wczoraj oddali krew, my możemy zrobić to dzisiaj”, pokazując młodzieży, że ta wspólnota krwi nadal nas obowiązuje. Kiedyś oddawano krew, żeby czasem nawet umierać za Ojczyznę, a dzisiaj możemy oddać krew, żeby ratować życie. Zaproponowałem hasło „Żołnierzom Wyklętym – trudna młodzież” i ktoś z młodych zwrócił mi uwagę, że oni nie są trudną młodzieżą. Łatki potrafią robić bałagan. Trudność tej młodzieży polega na tym, że łatwizna nie jest dla nich. Skoro oddają krew, jeżdżą ze mną na Wołyń, biorą udział w rajdach, to jest to wysiłek, przed którym ja zwyczajnie chylę czoła. Uważam, że to jest patriotyzm. W moim rozumieniu patriotyzm to pewien wysiłek, pewne poświęcenie dla dobra wspólnego, dla tej społeczności, w której żyjemy. Bronowice, na których codziennie pracujemy, to nasza mała ojczyzna.
– Kiedy pierwszy raz dziesięć lat temu pojechaliśmy na Wołyń, to dziewczyny przeżyły szok, bo okazało się, że łazienka to stelaż zbity z sosen, owinięty folią. Jak tu się przygotować do porannego wyjścia? Miałem nawet mały bunt na pokładzie. Dziewczyny chciały wracać, ale po dwóch tygodniach płakały, żeby jeszcze trochę zostać – mówił Jacek Robert Bury. – Obserwuję jak ta młodzież dojrzewa na tego rodzaju eskapadach, na rajdach, podczas spotkań, prelekcji. Oddaję im często głos, bo ich perspektywa jest dla mnie bardzo interesująca. Ta historia i opowieść o tej historii, którą się tam serwuje, tak naprawdę opowiadana jest przez kamienie. Kamienie mają to do siebie, że nie wystawiają ocen. Ja widzę jak oni się tym zarażają, jak są z tego dumni. Jednocześnie obserwuję pewną zależność, że na Wołyniu nie ma lubelskich harcerzy, nie ma złotej młodzieży lubelskiej. Są „barbarzyńcy z Bronxu”, „pretorianie” i „warchlaki”.
ToNie (opr. DySzcz)
Fot. SzyMon
CZYTAJ TAKŻE: Jacek Robert Bury z Nagrodą Prezydenta RP