Prokuratura Rejonowa w Chełmie wszczęła śledztwo w sprawie wypadku zbiorowego, do którego doszło w Chełmskim Parku Wodnym. Zdarzenie miało miejsce 16 listopada ubiegłego roku, tuż przed otwarciem obiektu. 6 pracownic zostało poparzonych promieniowaniem lamp zamontowanych omyłkowo w jednym z pomieszczeń.
Jak tłumaczy jedna z kobiet – na polecenie ówczesnej pani menadżer porządkowałyśmy kręgielnie. Spędziłyśmy tam około 5-6 godzin. Po zakończonych pracach, wystąpiły pierwsze objawy – czerwone skóra i oczy. Po powrocie do domu objawy się nasiliły. Doszło pieczenie i łzawienie oczu. Dziewczyny, które miały największe objawy, pojechały następnego dnia do lekarza do Zamościa. Tam stwierdzono m.in. zapalenie rogówki, poparzenie rogówki i poparzenie spojówki. Po powrocie zgłosiłyśmy sytuację prezesowi. Dostałyśmy dyspozycję, aby się leczyć i zostałyśmy zapewnione, że wszystkie koszty zostaną nam zwrócone. W grudniu, prezes nas poinformował, że nie może tego traktować jako wypadku w pracy, a podczas przerwy świątecznej spotka się z prezesem firmy Skanska, wtedy porozmawia o wypadku i zadośćuczynieniu, jednak nic w tej sprawie nie zostało zrobione. Same podjęłyśmy działania, wystąpiłyśmy z pismem o wydanie nam protokołu BHP – mówią pracownice.
– Prawdopodobnie podwykonawca Skanskiej założył nieodpowiednie lampy, które miały dawać efekt fluorescencji. Nie wiem jakie dokładnie były to urządzenia, ponieważ nie sprawowałem bezpośredniego nadzoru nad inwestycją i odbiorami poszczególnych elementów. Lampy zostały wymienione i założono prawidłowe. Sprawa została zakwalifikowana jako zdarzenie. Dopiero w połowie października br. zostało to zgłoszone jako zbiorowy wypadek przy pracy i spółka rozpoczęła procedury. Zawiadomiliśmy inspekcję pracy oraz zgłosiliśmy do wiadomości w prokuraturze – wyjaśnia Zbigniew Mazurek, prezes zarządu Chełmskiego Parku Wodnego i Targowiska Miejskiego Sp. z o.o. w Chełmie.
– Pierwszym pismem była prośba do prezesa, ale nie odpowiedział na nią. Później napisałyśmy żądanie. Dopiero po nim umówiono BHP-owca, który przeprowadził z nami rozmowę – zauważają pokrzywdzone pracownice.
– Do prokuratury wpłynęło zawiadomienie od Zbigniewa Mazurka dyrektora parku wodnego. W ciągu tygodnia wpłynęło zawiadomienie od 4 pracownic. Pisma dotyczyły narażenia pracowników na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, jak również nie zawiadomienia w terminie właściwego organu przez dyrekcję o wypadku przy pracy z udziałem pracownic parku wodnego. W tym kierunku jest wszczęte dochodzenie. Postępowanie prowadzone jest w sprawie, nikomu nie przedstawiono zarzutów – tłumaczy Mariola Puławska, zastępca prokuratora rejonowego w Chełmie
– Czujemy się pokrzywdzone. Zarówno z powodu wypadku, jak i tego, że podczas wszystkich działań czułyśmy się winne, że chcemy zadośćuczynienia i sprawiedliwości. Zostałyśmy napiętnowane przez prezesa, że jesteśmy te złe i nie powinnyśmy tego robić – mówią pracownice.
Doniesienie do prokuratury złożyły 4 z 6 poszkodowanych kobiet. Jak przekonują do dziś odczuwają skutki tamtych wydarzeń.
DoG
Fot. archiwum