Ta piosenka to wspomnienie klimatu Bożego Narodzenia w okresie dzieciństwa wyśpiewywane z perspektywy dorosłego faceta po przejściach. Magii wtedy było więcej, ale zimy były równie ciepłe i bezśnieżne – zapowiada utwór lider Muzyki Końca Lata Bartosz Chmielewski.
Słuchanie piosenek MKL jest jak przeglądanie zdjęć z różnych etapów życia; o ile nastoletnia samotność i pierwsze zaloty były paliwem debiutanckiej płyty MKL, tak na swym czwartym albumie zespół dobrnął do obrączek i poważnych deklaracji; bohaterowie piosenek zrzucają skórę, szukają rytmu w tańcu i w płaceniu rachunków, próbują zakończyć toksyczne relacje i wejść jeszcze raz do rzeki dzieciństwa; zespół przygrywa do tego czasem z big bitową werwą, a czasem z mazowiecką melancholią; zresztą specyficzny splot smutku, radości i mrugnięć oka to już znak rozpoznawczy brzmienia MKL; album został w dużej mierze nagrany na taśmę w słynnym analogowym studiu Macieja Cieślaka; płytę zmiksował Sebastian Witkowski, znany m.in. z produkcji płyt Kalibra 44; całość powstała w trudnych dla zespołu latach 2014-2017.
(fot. nadesłane)