Instytut Pamięci Narodowej w Lublinie podsumowuje swoją pracę na tzw. „Lubelskiej Łączce”, miejscu gdzie komuniści ukrywali ciała osób zamordowanych na Zamku Lubelskim. Podczas wojny i po niej zorganizowano tam więzienie, w którym szacuje się, że zginęło ok. 450 osób.
– Komuniści chowali ich w tajemnicy często w bezimiennych grobach lub pod istniejącymi mogiłami – mówi Artur Piekarz z Oddziałowego Biura Poszukiwań IPN w Lublinie. – Jesteśmy na początku naszej pracy. Przeprowadziliśmy działania, dzięki którym odkryliśmy szczątki 7 osób. Do tej pory zidentyfikowano 2 z nich: Mariana Pilarskiego „Jara” i Stanisława Biziora „Eama”. W październiku i w listopadzie 2017 roku przyprowadziliśmy kolejne ekshumacje. Ofiary wydobyte z dołów śmierci poddawane są procesowi badań genetycznych. Mamy już swoje typy, jednak nie możemy ich zdradzać. Czuję dumę, że mogę uczestniczyć w takich pracach. Jest to zajęcie detektywistyczne, ponieważ musimy krok po kroku dociekać, gdzie spoczywają szczątki konkretnego człowieka. Odkrycie takiego miejsca pochówku daje dużą satysfakcję – dodaje.
– Pilarski walczył o odzyskanie niepodległości, służył w czasie II RP, walczył w czasie okupacji niemieckiej i z reżimem komunistycznym. Bizior urodzony w 1918 roku, wzrastał w II Rzeczypospolitej, konspirował przez okres okupacji niemieckiej, a po 1944 roku nie złożył broni. Są to dwaj bohaterowie – zaznacza Marcin Krzysztofik, dyrektor oddziału IPN w Lublinie.
– Minimalna liczba ofiar Zamku Lubelskiego, ale szacunki te wciąż są niepełne, to 410 osób. Wyroki w więzieniu wykonywano przeważnie w nocy. Po stwierdzeniu zgonu, ciało ładowano na furmankę, która podjeżdżała do wcześniej wykopanego dołu na cmentarzu przy ul. Unickiej. Ubecy wykorzystywali gotowe doły pod pochówki przygotowane przez grabarzy. Ciało ofiary wrzucano jak worek kartofli. Teraz nie postępuje się tak nawet ze szczątkami zwierzęcymi – dodaje Piekarz.
– Chcemy przywrócić porządek i pokazać, kto zasłużył na hołd, a kto jest przestępcą, to cały sens tej pracy – zaznacza Krzysztofik. – Komuniści nie poprzestali na mordowaniu swoich przeciwników, ale nie okazywali żadnych ludzkich odruchów nawet po ich śmierci. Ciała zamordowanych nigdy nie były wydawane rodzinom, a nawet nie udzielano im informacji, co się stało z ich bliskimi.
– W pochówkach mamy do czynienia z kilkoma typami ofiar. Przede wszystkim są to ofiary sądów wojskowych, które były rozstrzeliwane oraz sądów cywilnych – wieszane. Wiele osób w więzieniu na zamku w Lublinie, w wyniku panujących warunków, chorób czy obrażeń odniesionych w śledztwach, zmarło. Wśród ofiar są też partyzanci – wyjaśnia członek Oddziałowego Biura Poszukiwań IPN w Lublinie.
– Szczątki, które dotychczas wydobyliśmy na terenie cmentarza przy ul. Unickiej, zazwyczaj są kompletne, jednak noszą ślady uszkodzeń przeżyciowych i są po przestrzale z broni palnej – głównie w potylicę. Mamy przypadki połamanych żeber, uszkodzone obojczyki wskazujące, że osoby te przed śmiercią były poddawane torturom – mówi Jacek Nowakowski, naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu w Lublinie.
Kolejne prace ekshumacyjne na cmentarzu przy ul. Unickiej w Lublinie mają się rozpocząć w ciągu kilku najbliższych miesięcy.
MaTo / opr. KS
Fot. archiwum
Czytaj też: IPN szuka szczątków działaczy podziemia antykomunistycznego
Pliki:Laczka-2017_12_20