Linia kolejowa ze Świdnika do lotniska została poprowadzona przez teren ogródków działkowych. Dzierżawcy ponad 60 działek – tak zwanych „resztówek” – nie mają do nich dojazdu, bo zostały odcięte przez torowisko. Nadal też czekają na pieniądze. Majątek pozostawiony na każdej z działek to kilka-kilkanaście tysięcy złotych.
– Od lat odbijamy się od ściany – mówi prezes Rodzinnego Ogrodu Działkowego imienia Obrońców Westerplatte w Świdniku Stanisław Pszeniczka. – Od 2012 r. występowaliśmy do wszystkich możliwych urzędów. Wszyscy ten „temat od siebie odpychali”.
– W „resztówkach” została moja altanka i nasadzenia; wszystko na co przez trzydzieści parę lat pracowałem. Zostało to rozgrabione, altanka została zdewastowana, zamki powyrywane. Nie ma sposobu, żeby tam coś uprawiać. Na początku próbowaliśmy, ale podczas budowy torów odcięto wodę – stwierdza działkowiec Julian Sowiński.
Karol Jakubowski z zespołu prasowego PKP Polskie Linie Kolejowe odpowiedział Radiu Lublin, że w 2014 roku, na podstawie porozumienia z Polskim Związkiem Działkowców, wypłacono odszkodowania działkowcom i zapewniono drogi dojazdowe do ogródków.
Innego zdania są zarówno działkowcy, jak i wójt gminy Mełgiew, na terenie której są działki. – Za tak zwane resztówki nic nie wypłacili. Do tych terenów nie ma żadnego dojazdu ani dojścia. Jak można cokolwiek uprawiać, kiedy wszystkie media zostały przecięte przy budowie toru – mówi jeden z działkowców.
– Rozmowy nic nie dają, dlatego zastanawiamy się nad skierowaniem sprawy przeciwko PKP do sądu – stwierdza Ryszard Podlodowski, wójt gminy Mełgiew. – Uważamy, że działki, które pozostały po zbudowaniu linii, nie nadają się do dotychczasowego użytkowania, niemniej jednak stanowisko Polskich Linii Kolejowych jest inne. Uważają, że można je użytkować. Twierdzą też, że jest do nich dojazd, ale nie wiem jaki.
PaSe / opr. ToMa
Fot. Sebastian Pawlak