Trwają ostatnie przygotowania do lubelskiej Wigilii Caritas. W hali Targów Lublin przy ulicy Dworcowej, przystrajana jest sala.
Kuchnia Caritas pracuje pełną parą, żeby na niedziele wszystko było gotowe. – Już ugotowane są potrawy. Część jest pakowana, aby w niedzielę je tutaj dostarczyć. Teraz skupiamy się, aby wszystko ładnie porozstawiać i przygotować, by ludzie, którzy nas odwiedzą podczas tej największej wigilii, mieli pełną sytuację komfortu; jak w rodzinie – mówi rzecznik lubelskiej Caritas, Mateusz Jocek.
Organizatorzy apelowali do mieszkańców Lublina o ciasta. – Spotkał się z dużym odzewem. Nasi pracownicy jeżdżą po mieście i zbierają je – dodaje Jocek. – Mieliśmy też zgłoszenia z przedszkoli, które piekły ciasta, więc jest nam bardzo miło. Wielkie podziękowania należą się też wolontariuszom. Poprzez stronę zgłosiło się 150 osób, wiele telefonowało, pytając, jak można pomóc, także oferując pomoc logistyczną. Już z niecierpliwością czekamy na odprawę z wolontariuszami.
– Na początku usłyszałam, że będzie można pomóc, nie wahałam się ani chwili – mówi Justyna, harcerka, która zaangażowała się z pomoc dzięki swojej drużynowej.
– Zaczniemy od pierożków, potem będzie barszczyk, śledzie oraz ciasta tradycyjne – jak w naszych domach, a przede wszystkim kolędowanie i życzenia. Zależało nam, aby tutaj była rodzinna i ciepła atmosfera. Targi Lublin zawiesiły nam na hali wspaniałe lampiony, dzięki czemu jest naprawdę przytulnie – zauważa rzecznik Caritas.
– Mamy już krzesła, ale dziś dopieszczamy to miejsce, aby czuć było atmosferę domu – zauważa Magdalena Pawlak z Caritas Archidiecezji Lubelskiej. – Wiele osób włożyło dużo wysiłku przygotowując tę dekorację. Dzieci robiły łańcuchy, stroiki, ozdoby na choinkę, a wszystko, aby zapewnić tym setkom osób domową atmosferę.
Wigilia Caritas rozpocznie się w Lublinie o godzinie 10.00 w niedzielę (24.12), czyli w wigilię świąt Bożego Narodzenia. Przygotowano około 600 miejsc. Zaproszenia na wigilię zostały już rozdane, ale jak zapewnia Mateusz Jocek – nikt potrzebujący nie odejdzie nienakarmiony.
JZon
Fot. Jarosław Zoń