Trwa prokuratorskie śledztwo w sprawie wypadku śmigłowca wojskowego na lotnisku w Dęblinie. Do zdarzenia doszło w środę (13.12) po południu, kiedy to piloci podchodzili do lądowania.
Z najnowszych ustaleń wynika, że gdy maszyna była na wysokości 20 m jej silnik nagle zgasł. Śmigłowiec z impetem spadł na ziemię, a piloci doznali między innymi obrażeń głowy i kręgosłupa. Obaj w dalszym ciągu są w szpitalach na obserwacji, jednak ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
– Ustalamy teraz czy faktycznie doszło do wyłączenia się silnika i jaka była tego ewentualna przyczyna. Przed nami żmudna praca i analiza czarnych skrzynek oraz nagrań rozmów z wieżą kontrolną – mówi major Robert Dąbek, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej w Lublinie.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że kilka godzin przed katastrofą tą samą maszyną latali inni piloci. Żaden z nich nie zgłaszał jednak jakichkolwiek problemów.
Śledztwo prowadzone jest w kierunku sprowadzenia katastrofy komunikacyjnej w ruchu powietrznym. Kodeks karny przewiduje za to nawet do 10 lat więzienia.
MaTo
Fot. Cel84, wikipedia.org
Czytaj też: