Ksiądz Paweł Czerwonka (na zdj.) z Mircza w powiecie hrubieszowskim jest wikariuszem w miejscowej parafii i nauczycielem religii, a także jedną z 1111 osób, które w minionym roku zostały dawcami szpiku z bazy Fundacji DKMS. Zarejestrował się w czerwcu podczas zbiórki organizowanej przy Zespole Szkół w Mirczu.
Ta historia inspiruje jego uczniów – być może przyszłych dawców, ale również dorosłych, którzy już mogą rejestrować się w bazie. Przypadek księdza Pawła przypomina jednak, że rejestracja to coś więcej niż gest. To zobowiązanie i deklaracja pomocy.
– Coś w sercu drgnęło. Podszedłem, zrobiłem wymaz i czekałem na telefon – opowiada ks. Paweł o momencie rejestracji. – Wracając do domu przeszła mi przez głowę myśl, czy te moje komórki komuś się przydadzą. 3 miesiące później zadzwonił telefon z Warszawy, pani powiedziała o co chodzi i poprosiła o wyrażenie zgody. Decyzja padła od razu, nie było zastanawia się. Chodzi o ludzkie życie, ja sam nic nie straciłem, a mogłem komuś pomóc uratować życie.
– Zorganizowałam zbiórkę dawców szpiku kostnego. Ludzie coraz bardziej zdają sobie sprawę, że mogą komuś pomóc – zauważa Joanna Kawałek, nauczyciel. – To piękne, że człowiek z naszego środowiska został dawcą. Zachęci to wiele osób do zostania potencjalnym dawcą szpiku.
– Obawy były w momencie, gdy miałem przyjmować zastrzyki na namnożenie komórek. Wiedziałem, że człowiek ten od dwóch tygodni wcześniej jest przygotowywany do przeszczepu, przechodzi ciężką chemię wyniszczającą wszystkie – zdrowe i chore komórki. Miałem świadomość, że jeśli bym się wycofał lub coś by mi się stało to jest on skazany na śmierć. Był to najgorszy okres przed pobraniem komórek. Nie ma się czego bać – zero bólu. Po 4 godzinach siedzenia w fotelu człowiek schodzi, jakby ktoś wyssał z niego energię. Przez 2 dni krew z organizmu była przetoczona aż 6-krotnie. Mając na uwadze cel – wszystko przechodzi.
– Ksiądz w wywiadach twierdzi, że nie jest bohaterem, ale dla nas zarówno dorosłych, jak i młodzieży jest. Sądzę, że mało kogo byłoby stać na coś takiego – zaznacza Anna Zawadzka-Staręga, dyrektor Publicznej Szkoły Podstawowej im. Bolesława Prusa w Mirczu.
– Dowiedzieliśmy się o tym dopiero po kilku tygodniach. Nie zdarza się to często, jesteśmy dumni – mówią uczniowie. – Czasem zastanawialiśmy się, czy w przyszłości też zrobimy taki krok. Raczej tak, to fajne uczucie wiedzieć, że jakaś osoba żyje dzięki nam.
– Moim bliźniakiem genetycznym jest mężczyzna z USA w wieku 57 lat. Od przeszczepu minęło już 3 miesiące, teraz czekam na informacje. Przez dwa lata mogę tylko dowiedzieć się czy żyje. Później, jeśli obaj wyrazimy taką wolę, to fundacja umożliwi nam spotkanie się – wyjaśnia ks. Paweł. – Fundacja apeluje, aby podejmować decyzję rozsądnie, a nie pochopnie, kierując się emocjami. Jeśli zrezygnujemy, to zostawiamy kogoś praktycznie z wyrokiem śmierci.
– Jeśli się decydujemy to konsekwentnie musimy iść do końca – uważa Joanna Kawałek. – Dajemy komuś nadzieję na życie i nie możemy lekkomyślnie podejmować decyzji lub lekceważyć jego prośby. Zapiszemy się, ktoś wie, że na świecie jest osoba, która możemy mu pomóc i w tym momencie, gdy lekceważymy to wołanie o pomoc to jest straszne dla człowieka, który jest chory i potrzebuje naszego wsparcia.
Najbliższa odsłona Dnia Dawcy Szpiku już w najbliższy weekend w ramach Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w ponad 100 miejscach na terenie całej Polski. Szczegółowe informacje znajdują się na stronie www.dkms.pl.
AlF
Fot. Aleksandra Flis