Nocą temperatura w regionie spadła miejscami nawet do -14 st. Celsjusza. O mrozach, jakie dotarły nad Lubelszczyznę mówił w porannej rozmowie Radia Lublin Grzegorz Kołodziej (na zdj.) z Zakładu Meteorologii i Klimatologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Z gościem rozmawiał Tomasz Nieśpiał.
– Mamy dosyć ciepłą zimę. Średnie temperatury w grudniu były wyższe, wynosiły ok. 2 st. C w Lublinie zaś średnia wieloletnia wynosi -1 st. C. Przewidywałem już, że to ciepło się kiedyś skończy – zauważa gość.
Temperatury ujemne w styczniu nie dziwią, lecz dodatnie – w granicy 10 stopni – są zaskakujące. Skąd takie wahania?
– Różnice temperatur wynikają z napływających mas powietrznych i ich właściwości. Przyzwyczailiśmy się, że zimą towarzyszy nam śnieg i mróz. W tym okresie dominują u nas masy powietrza polarnego kontynentalnego, czyli utworzonego na terenie kontynentu. Jeśli zaś mamy napływy z kierunków wschodnich, gdzie ląd jest wychłodzony i zalega powietrze arktyczne, to spadki temperatur są poważne, tak jak zauważyliśmy to dzisiejszej nocy. Powietrze napływające ze wschodu jest suche, noce są bezchmurne, dodatkowo jest wypromieniowanie ciepła, nie ma „kołderki” z chmur i stąd też drastyczne spadki temperatur. W sytuacji, gdy mamy napływ z kierunków zachodnich – powietrza polarnego morskiego znad Atlantyku – to temperatury są powyżej 0 st. C i są odwilże. Czasem też, mimo niżu, są temperatury poniżej 0 st. C.
Dużo brakuje nam do rekordów lubelskich…
– Do rekordów nam daleko, 8 stycznia 1987 roku w Lublinie było -29,2 st. C, takich temperatur na horyzoncie nie ma.
Mimo niskich temperatur nie ma śniegu. Gdzie on jest?
– Jeśli nad Atlantykiem dominują układy niżowe, które transportują do nas ciepłe masy powietrza – towarzyszą temu opady deszczu – tak było przez blisko 3 tygodnie grudnia – wyjaśnia specjalista. – Opady śniegu biorą się z zalegającej, chłodnej masy powietrza, do której napływa wilgotna, trochę cieplejsza. Na skutek ich mieszania pada śnieg. Inną sytuacją jest, gdy z północy napływają chłodne masy związane z układami niżowym, wtedy również obserwujemy intensywne opady śniegu. W południowo-wschodniej Polsce najintensywniejsze opady są, gdy na północny wschód od kraju zalega układ wyżowy transportujący chłodną masę, zaś na południowy wschód od Polski (na terenie Morza Czarnego) jest układ niżowy, który transportuje masę wilgotną. W takich sytuacjach na południowym wschodzie kraju potrafi w ciągu doby spaść nawet kilkadziesiąt centymetrów śniegu, ale na razie nam to nie grozi. Nie ma śniegu, bo nie ma takich układów – tłumaczy Grzegorz Kołodziej.
Czy anomalie pogodowe oznaczają, że trudniej przewidzieć pogodę?
– Wiarygodną prognozę pogody można dać na 4-5 dni, a anomalie nie wpływają na ich zgodność. Prognozowanie na dłuższy okres jak np. miesiąc, czy całą zimę jest niemożliwe.
Klimatolodzy obserwują wzrost temperatur, czy oznacza to, że śnieg w Polsce będzie zjawiskiem coraz rzadszym?
– Nie wyciągałbym tak daleko posuniętych wniosków. W Polsce mamy bardzo duże zróżnicowanie klimatyczne. W północno-wschodniej części kraju pokrywa śnieżna zalega ok. 100 dni, zaś na zachodzie Polski to ok. 20 dni. Różnice są duże. Z mojej perspektywy – będzie śnieg, będą zimy – podsumował gość Tomasza Nieśpiała.
ToNie / opr. KS
Fot. Weronika Pawlak