Polscy himalaiści wyruszyli helikopterami na pomoc uwięzionym na Nanga Parbat. Rzecznik prasowy Narodowej Wyprawy na K2 Michał Leksiński poinformował, że o 13.40 czasu pakistańskiego (9.40 naszego czasu) 2 śmigłowce zabrały z bazy pod K2 czwórkę wspinaczy, by przetransportować ich w rejon planowanej akcji ratunkowej. Maszyny wiozą uczestników pod oddalony o 300 kilometrów ośmiotysięcznik. Polscy himalaiści – wśród nich lublinianin Piotr Tomala – wyruszyli na pomoc uwięzionym na zboczach Nanga Parbat Tomaszowi Mackiewiczowi i Elizabeth Revol.
Wideo: Polski Himalaizm Zimowy 2016-2020 im. Artura Hajzera / Facebook
Himalaiści z Polski i Francji są uwięzieni w szczytowej części góry na wysokości około 7 000 metrów. Za nimi bardzo ciężka noc, są wyczerpani i wychłodzeni. Polak od wczoraj (26.01) nie jest w stanie sam schodzić. Francuzka ma odmrożoną stopę.
By dowieźć Polaków w rejon akcji śmigłowce potrzebują nieco ponad 3 godziny, gdyż muszą wykonać międzylądowanie w Skardu w Pakistanie w celu uzupełnienia paliwa. Na miejscu jest wczesne popołudnie, więc ratownicy dotrą do punktu startu wyprawy krótko przed zmrokiem. Prognozy wskazują, że dziś ekipa ratunkowa będzie w stanie działać przy stosunkowo dobrej pogodzie. Jutro ma zacząć padać śnieg, a dzień później – spodziewane są zamiecie.
Szef wyprawy na K2 Krzysztof Wielicki szacuje, że dojście do Tomasza Mackiewicza zajmie ekipie co najmniej półtora dnia. Nieco szybciej zespół może dotrzeć do Francuzki Elisabeth Revol, która zeszła na wysokość około 6700 metrów. W każdym wypadku oboje alpinistów czeka co najmniej jeszcze jedna noc na wysokości powyżej 6 000 metrów przy temperaturze spadającej do minus 40 stopni i bardzo silnym wietrze.
Eksperci zwracają uwagę, że Nanga jest samotnym ośmiotysięcznikiem, odsłoniętym, nie otoczonym przez inne tak wysokie góry. Zdarza się, że na każdej ścianie panuje inna pogoda. Podczas międzynarodowej wyprawy w 2016 r. doszło do sytuacji, w której różni członkowie zespołu mieli zupełnie inną pogodę.
IAR
Fot. pixabay.com