Drugi dzień po Sylwestrze portale społecznościowe zapełniają się z apelami z prośbą o pomoc w odnalezieniu zaginionych zwierząt, które uciekły właścicielom w wyniku szoku, spowodowanego głośnymi wystrzałami petard.
– Opiekuję się przygarniętym psem, który pod wpływem stresu wywołanego hukiem, uciekł z zabezpieczonej posesji – mówi działaczka w grupie Adopcja Zamość i wolontariuszka pomagająca bezdomnym zwierzętom, Monika Stąsiek. – Rano 1 stycznia przestraszył się wybuchów i przeskoczył półtorametrowe ogrodzenie i pobiegł przed siebie. Pies powrócił do domu 2 stycznia w godzinach porannych. Był cały przemoczony, brudny, głodny i wystraszony. Nasza historia skończyła się szczęśliwie, ale wiem, że wiele innych nie kończy się happy endem.
– Od godzin popołudniowych w Sylwestra od 1.00 w Nowym Roku cały czas słychać było wystrzały. Nie było momentu przerwy, w którym zwierzęta mogłyby się lekko uspokoić – stwierdza Marta Pfeifer z Zamojskiej Fundacji Dla Zwierząt i Środowiska „ZEA”. Jak dodaje, taki stres może zakończyć się tragicznie. – Jeżeli pies biegnie w panice, może latwo wpaść pod samochód.
– Do tej pory przywieziono do nas 4 zagubione psy, ale wielu ludzi telefonuje i szuka swoich zwierząt – informuje Piotr Łachno z zamojskiego schroniska dla bezdomnych zwierząt. – Część psów, które uciekły w Sylwestra, jeszcze teraz jest przestraszonych. Być może leżą zwinięte gdzieś pod miedzą. Myślę, że przez kolejne dni będą stopniowo przychodziły do ludzkich siedzib.
– Od znajomych słyszałam, że ich psy w Sylwestra nie dość, że pouciekały, to jeszcze przeżyły traumę. Nawet tabletki uspokajające im nie pomagały – opowiada jedna z mieszkanek Zamościa.
– Jeżeli widzimy błąkające się zwierzę, będzie ono na pewno wystraszone, zagubione i zdezorientowane. Warto zrobić mu zdjęcie i umieścić choćby na portalu społecznościowym. W ten sposób pomożemy i zwierzęciu i jego właścicielom, którzy go szukają – radzi Monika Stąsiek.
Reagujmy, gdy widzimy błąkające się zwierzę. Niezwłocznie powiadamiajmy wówczas straż miejską, policję lub władze pobliskiego schroniska. Oni zajmą się zagubionym czworonogiem.
AlF / opr. ToMa
Fot. archiwum