Chce wypełnić wyrobisko łupkiem, mieszkańcy wolą przyrodę. Na teren wkroczyły spychacze

lup1

Donosem na policję i skargą do sądu zareagowali mieszkańcy Włodawy na koparki i spychacze w dawnej kopalni piasku.

Przypomnijmy, że przed Samorządowym Kolegium Odwoławczym właściciel wyrobiska wygrał trwający lata spór z powiatem i uzyskał pozwolenie na rekultywację terenu łupkiem. Zaraz potem zaproponował samorządowi odkupienie terenu.

– Podchwyciliśmy pomysł i na poważnie podeszliśmy do kupienia tej nieruchomości i utworzenia tam parku – mówi jedna z mieszkanek Włodawy zaangażowana w ochronę przyrody. – W ciągu kilku dni stworzyliśmy apel na całą Polskę, zyskaliśmy poparcie Stowarzyszenia dla Natury i Człowieka. Jednak w ciągu kilku dni okazało się, że oczko zostało zasypane, drzewa są wycinane. Nie rozumiem działań właściciela proponującego miastu odsprzedanie, a w tym samym czasie dewastuje przyrodę. Co miasto w takim razie miałoby odkupić?

– Złożyłyśmy skargę do sądu przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze – informuje Elżbieta Wołoszym, reprezentująca Stowarzyszenie Poleskie we Włodawie. – Jesteśmy zaskoczone, że to miejsce zostało zniszczone. Pan nie mógł sam zacząć rekultywacji przed czasem uprawomocnienia decyzji. Tutaj przez cały rok stała woda i było mnóstwo ptaków oraz różnej zwierzyny. Teren ten był bardzo atrakcyjny przyrodniczo. Wieczorem zlatywało tutaj setki szpaków, miały tu oazę i ostoję.

– Działania pana Majewskiego i firmy Trans Maj były i są legalne ponieważ decyzja SKO jest wykonalna, jako decyzja drugiej instancji – przekonuje adw. Sebastian Kotuła, pełnomocnik firmy Trans Maj. – Firma mogła przystąpić do realizacji decyzji.

Czytaj też: Włodawa nie chce odpadów z kopalni

– W piątek do komendy wpłynęło pismo dotyczące prowadzenia prac bez wymaganego zezwolenia na terenie wyrobiska po byłej kopalni piasku we Włodawie – mówi sierż. Elwira Tadyniewicz, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji we Włodawie. – Z treści pisma wynikało, że zagrożone są rośliny i zwierzęta pozostające pod ochroną. We wskazanym miejscu przeprowadziliśmy czynności procesowe, teraz prowadzimy postępowanie w sprawie uszkodzenia lub niszczenia roślin lub zwierząt będących pod ochroną niezależnie od miejsca. Za ten czyn grozi kara do 2 lat pozbawienia wolności.

– Zwróciliśmy się do dra Grzywaczewskiego z Katedry Zoologii i Ekologii Zwierząt i Łowiectwa Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie o sporządzenie opinii – przyznaje Franciszek Banasiuk, kierownik Wydziału Środowiska i Rolnictwa Starostwa Powiatowego we Włodawie. – Wynika z niej, że na tym terenie znajdowało się ok. 20 gatunków chronionych m.in. błotniak stawowy z parą lęgową, śpiewające samce piecuszka, potrzeszcza, zięba śpiewająca. Były też ssaki, chronione gatunki roślin jak kacanki piaskowe. W tej chwili środowiska wodnego praktycznie nie ma.

– Przykre jest, że zostały zasypane żywe zwierzęta, które tutaj żyły. Były tu ryby, żaby, to straszne – dodaje włodawianka.

– Przez firmę Trans Maj zostały podjęte wszelkie działania w celu zabezpieczenia środowiska naturalnego przed szkodą – argumentuje adw. Kotuła. – Ryby znajdujące się w oczku wodnym zostały protokolarnie odłowione i przekazane do łowiska czy innego akwenu. Żadna krzywda się nie stała. Drzewa ciągle stoją. Firma Trans Maj wystąpiła o zgodę na wycinkę, która jest obecnie rozpatrywana przez stosowne organy.

– Jest zagrożenie dla ujęcia wody we Włodawie. Po złożeniu łupka nikt nie daje nam pewności, że nie zostanie ona skażona. Dodatkowo droga łącząca nas ze światem zostanie zniszczona, a przyrodniczo teren ten został zniszczony. Jeżeli dojdzie do nieuwzględnienia naszych społecznych aspektów, będziemy prostować, staniemy na ulicy – dodaje Elżbieta Wołoszym.

Inwestor planuje przewieźć do włodawskiego wyrobiska milion ton odpadów kopalnianych w ciągu najbliższych pięciu lat.

DoG

Fot. archiwum

Exit mobile version