Preparaty przeznaczone do utylizacji były wykorzystywane do szczepień, a lekarze wiedzieli, że wstrzykują niepełnowartościowy produkt – poinformował Dziennik Gazeta Prawna (05.02.2018). Dziennikarze pisali o co najmniej kilkuset takich przypadkach. Sprawa dotyczy głównie województwa lubuskiego. W Lubelskiem nie dochodziło do podawania wadliwych szczepionek.
– Jestem przekonana, że żaden lekarz, pielęgniarka czy farmaceuta nie wyda lub nie poda pacjentowi leku, który budzi podejrzenie co do jakości – zapewniła na antenie Polskiego Radia Lublin Izabela Mahorowska-Kiciak (na zdjęciu), Lubelski Wojewódzki Inspektor Farmaceutyczny. Z gościem rozmawiał Wojciech Brakowiecki.
– Szczepionki są produktami leczniczymi i muszą być odpowiednio przechowywane (w lodówkach). Każdy podmiot leczniczy (tj. apteki i świadczeniodawcy) ma wiedzę co do konieczności zachowania tzw. łańcucha chłodniczego – podkreśliła.
– Za transport leków do apteki odpowiada hurtownia. W związku z tym samochody dostawcze są odpowiednio wyposażone. Podlega to uważnej kontroli – dodała Mahorowska-Kiciak.
– Każda szczepionka ma tzw. charakterystykę produktu leczniczego. Tu podana jest nazwa, określony skład chemiczny oraz opisane inne właściwości leku. Na końcu znajduje się także informacja o sposobie przechowywania, który zaleca producent. Szczepionka, która nie spełniała norm i zostanie podana pacjentowi w najgorszym przypadku nie będzie działała immunogennie i tym samym nie spowoduje odporności, ale nie sądzę, by mogła w jakiś sposób zaszkodzić. Pacjent ma prawo pytać i upewniać się – podsumowała Izabela Mahorowska-Kiciak.
WB / opr. MatA
Fot. PaW
CZYTAJ TAKŻE: Woj. lubuskie: pacjenci dostali wadliwe szczepionki