Od pierwszego marca w niektórych karetkach Stacji Ratownictwa Medycznego w Chełmie zabraknie lekarzy. Blisko połowa medyków zatrudnionych w pogotowiu nie zgodziła się na dotychczasowe stawki godzinowe i nie podpisała kontraktów.
W związku z tym pojawiły się obawy o poziom zabezpieczenia medycznego mieszkańców trzech powiatów: chełmskiego, włodawskiego i krasnostawskiego. Jednak lekarze nie chcą dłużej pracować za dotychczasowe stawki, które od lat się nie zmieniły, więc zażądali podwyżki wynagrodzeń.
– Kiedy się tu zatrudniałem 10 lat temu, to zarabiałem więcej niż w szpitalu, a dziś jest odwrotnie – mówi lekarz chełmskiego pogotowia Tadeusz Wójcik. – Różnica jest spora. W moim przypadku wynosi ponad 20 zł za godzinę. Niemal wszyscy pracujący w pogotowiu lekarze mają podobną sytuację. Chcemy zarabiać więcej. Ale nie stawiamy żądań, byśmy dostawali również wysoką stawkę, jak lekarze pracujący w szpitalu. Możemy zarabiać mniej niż oni, ale tyle, żebyśmy mogli pracować bez psychicznego obciążenia.
Zaproponowane przez dyrekcję podwyżki rzędu kilku złotych za godzinę dyżuru nie przekonały lekarzy. – Od 1 marca nie mamy pełnej obsady na karetki specjalistyczne w Chełmie, Siedliszczu i Krasnymstawie. Ale nie stać nas na spełnienie wygórowanych żądań, więc potrzebne będą zmiany – mówi dyrektor Stacji Ratownictwa w Chełmie, Tomasz Kazimierczak. – Nasz kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia nie wzrósł od 2012 r. Będziemy musieli dwie karetki, z tych, które nie są w pełni obsadzone, przekształcić
To oznacza, że ze specjalistycznych zmienią się w podstawowe z obsadą odpowiednio przygotowanego ratownika medycznego zamiast lekarza.
– W karetce specjalistycznej jest taki sam sprzęt jak w podstawowej. Czynności medyczne, jakie ich obsada może podjąć, obejmują te same rzeczy z nielicznymi wyjątkami – stwierdza Anetta Szepel, pielęgniarka koordynująca w Stacji Ratownictwa Medycznego w Chełmie. – – Trudna intubacja, intubacja pacjenta, u którego nie doszło do zatrzymania krążenia, są to rzeczy, których rzeczywiście ratownik medyczny nie może podjąć w warunkach przedszpitalnych, a lekarz mógłby to zrobić.
Nie do końca zgadza się z tą opinią Tadeusz Wójcik. – Ratownicy oczywiście znają procedury ratownicze, ale samo stawianie diagnozy, jeżeli sytuacja chorego zmienia się dynamicznie, nieraz sprawia im poważne trudności.
– W karetce podstawowej jeździ inny personel, ale jest on bardzo dobrze wykwalifikowany. Nasi ratownicy zdobywają czołowe lokaty na mistrzostwach, mają wysoką wiedzę i cały czas się dokształcają. Jestem przekonany, że zmiany te nie spowodują, żadnego zagrożenia dla potencjalnych pacjentów – uspokaja Tomasz Kazimierczak.
DoG
Fot. Dominik Gil