650 tysięcy połączeń odebrali w 2017 roku pracownicy Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Lublinie. Dziś w stolicy regionu odbywają się uroczystości związane z obchodzonym 11 lutego Europejskim Dniem Numeru Alarmowego 112. A to m.in. okazja, by rozmawiać także o problemach w Centrum.
72 osoby – przez całą dobę, 7 dni w tygodniu – czuwają nad naszym bezpieczeństwem. To pracownicy Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Lublinie. Operatorzy, którzy pierwsi odbierają telefon o zagrożeniu, wypadku, pożarze. Niestety od wielu lat zdecydowana większość zgłoszeń jest bezzasadna…
– Odbieram ok. 120-150 telefonów w zwykły dzień – mówi Łukasz Jakimczuk. – Jeżeli są jakieś wichury, śnieżyce, to więcej. Jest wiele zgłoszeń, ale większość z nich jest bezpodstawna. Są też głuche telefony, które tylko zajmują czas i przeszkadzają w naszej pracy. Większość osób nie potrafi wykorzystać tego numeru. Nie wiedzą, że tutaj nie dzwoni się, aby sobie rozładować telefon czy sprawdzić pogodę, a w naprawdę ważnych sprawach.
– To są ludzie, którzy reprezentują bardzo duży poziom umiejętności, bo są na pierwszej linii frontu jeśli chodzi o ratowanie życia i zdrowia ludzkiego – mówi wojewoda lubelski Przemysław Czarnek. – Odbierają zgłoszenia we wszystkich sprawach alarmowych. Jednocześnie muszą zweryfikować te zgłoszenia. Niezrozumiałą dla mnie sytuacją jest to, że tylko 25% telefonów na numer 112 jest zasadna, a w 75% ludzie dzwonią ze sprawami, z którymi w ogóle nie powinni się zgłaszać.
– Jeżeli wiąże się to z uporczywym czy złośliwym nękaniem, prowadzimy odpowiednie czynności – mówi komendant wojewódzki policji Robert Szewc. – Jest to sprawa o wykroczenie. Nie ma ich tak dużo, żeby stanowiły istotne zagrożenie.
– To praca bardzo odpowiedzialna, ponieważ w rękach i w głosie tego operatora jest zdrowie i życie ludzkie – mówi Jarosław Szymczyk, szef Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Lublinie. – Mamy zatrudnionego na stałe psychologa, który pomaga operatorom. Ciężko jest zatrudnić nowego pracownika – po pierwsze, mamy dużą rotację, po drugie, trzeba uzyskać certyfikat. Zdawalność to ok. 75%. Jest to praca 24 godziny na dobę, oczywiście w dyżurach 12-godzinnych, nocnych, które są najcięższe.
– Stres zgłaszających często przekłada się na nas. Ciężko jest, kiedy ktoś krzyczy do słuchawki – mówią operatorzy.
Za umyślnie i nieuzasadnione blokowanie telefonicznych numerów alarmowych – ustawa przewiduje kary aresztu, ograniczenia wolności lub 1,5 tys. zł grzywny.
TSpi (opr. DySzcz)
Fot. archiwum