Podczas kompleksowych badań okresowych zdarza się, że otrzymujemy skierowanie na EEC – elektroencefalograf, by sprawdzić, jak nasz ośrodkowy układ nerwowy jest w pełni sprawny. Takie badania pomagają są też stosowane po urazach mózgu, przy zaburzeniach snu, podejrzeniach o padaczkę. Polegają na podłączeniu do nas elektrod, w tym 24 wplecionych w siateczkę na głowę, które odczytują i rejestrują prądy elektryczne wytwarzane przez neurony, czyli komórki nerwowe i przekazują je do elektroencefalografu – trudny wyraz. To, co sprawdza się w medycynie to pole do popisu dla chcących podłączyć mózg bezpośrednio do interfejsu komputera. We wrześniu spróbowano już nawet bezpośrednio przekazać sygnały z mózgu do Internetu! O krok dalej poszedł Nissan, który na styczniowych targach elektroniki konsumenckiej w Las Vegas zademonstrował pierwsze praktyczne efekty prac nad systemem Brain to Vehicle czyli „z mózgu do pojazdu”. Widzieliśmy kierowcę we wspomnianej siateczce na głowie, który, nie używając rąk, prowadził samochód przez interfejs!
To może być przełom w kierowaniu pojazdami, przekonywała Jacka Bieniaszkiewicza, Dorota Pajączkowska, rzecznik Nissana w Polsce. – Technologia ta pozwala odczytać sygnały wysyłane przez mózg kierowcy. Pozwala przewidywać czynności, jakie on wykona. Jeśli zaplanuje on skręt kierownicy, systemy wspomagania samochodu mogą zapewnić szybsze wykonanie tej czynności. Efektem jest wiec poprawa czasu reakcji. Technologia ta ma także funkcję wykrywania i oceny dyskomfortu kierowcy. W takim wypadku sztuczna inteligencja umożliwia zmianę stylu jazdy w trybie autonomicznym. Technologia ta pokazuje także, ze już wkrótce samochody będą uczyć się od kierowcy.
Pytanie, jak nie dopuścić do tego, by te samochody nie nauczyły się tych najgorszych nawyków i cech.
JB
Fot. archiwum