Pojutrze (09.02) o 2 w nocy czasu polskiego planowane jest wyjście kolejnego zespołu z bazy spod K2. Lublinianin Piotr Tomala ze swoim towarzyszem wspinaczkowym chcą zaporęczować odcinek do obozu III, który w tej w chwili jest priorytetem całej ekspedycji.
Rano Radio Lublin połączyło się z bazą pod K2. Przed zespołem Piotr Tomala i Rafał Fronia bardzo poważne zadanie – biorą udział w dotarciu i założeniu obozu III – zaznacza Krzysztof Wielicki, kierownik wyprawy. – Przed nimi prawdopodobnie wyjdzie jeszcze jeden zespół – Marek Chmielarski i Artur Małek. Na nich przypadł by moment dojścia do obozu III – za jakieś trzy dni. Na razie wszystko idzie zgodnie z planem, ale myślę że mogłyby być lepsze postępy, gdyby pogoda nam pozwoliła. Jesteśmy przygotowani fizycznie i merytorycznie, by być już wyżej, ale pogoda nam utrudnia.
W zespole każdy ma dodatkową funkcję. Rafał Fronia zajmuje się koordynacją prognoz pogody. – Okno pogodowe wskazuje, że 10 lutego pogoda na wysokości ok. 6500 m będzie akceptowalna, a wiatr będzie nie większy niż 50 km/h, potem będzie wzrastał – mówi Fronia. – Będziemy z Piotrem wracać do bazy w złej pogodzie. Liczymy na to, że okno się przesunie. Naszą pracą jest przygotowanie drogi między obozem II a III. Ona sama w sobie jest znana lecz nie ma tam nowych lin poręczowych, a jest dużo lodowych pól i kominków skalnych, które trzeba zaporęczować.
Zespół prowadzi pracę zespołową. – Ona zależy od warunków i skali niebezpieczeństwa – tłumaczy Rafał Fronia. – Jeśli teren jest prosty to można iść z czekanami i rakami pod górę. Natomiast w drodze powrotnej rozwijamy liny poręczowe, po których zjeżdżamy – zejście zawsze jest trudniejsze. Jeśli jest bardzo trudno to się wzajemnie asekurujemy. W ścianie jest dosyć dużo śmieci, czyli starych lin – my we fragmentach je wykorzystujemy, jednak z dozą braku zaufania.
Każdy himalaista musi mieć przygotowane wyposażenie. – Musimy wziąć śpiwory, jedzenie, uzupełnić gaz, sprzęt, zabrać ogrzewacze chemiczne, baterie do ogrzewaczy elektrycznych we wkładkach do butów, gogle – na plecach mamy ok. 12 kilogramów – zauważa Fronia.
– Tutaj między wyjściami czas płynie bardzo szybko. Z naszą psychiką jest bardzo dobrze, nastroje dopisują – mówi lublinianin Piotr Tomala. – Temperatura tutaj nie jest problemem. Jest zimniej niż latem, mamy ogrzewaną mesę, gdzie można się zagrzać. Wieczorem idziemy do namiotów z butelką gorącej wody, więc mamy mały termofor. – Już nie mogę się doczekać wyjścia na ścianę – dodaje Tomala.
Wypadek Adama Bieleckiego
Na oficjalnej stronie wyprawy jej kierownik poinformował, że „podczas podchodzenia do obozu C1, na wysokości 5800 m spadający kamień uderzył Adama Bieleckiego w głowę. Mimo kasku wspinacz doznał obrażeń czoła i nosa”. Uczestnicy wyprawy m.in Piotr Tomala przy wideo konsultacji z dr. Robertem Szymczakiem zszyli ranę Adama Bieleckiego. Z informacji Krzysztofa Wielickiego wynika, że wspinacz czuje się dobrze.
Z najświeższych doniesień z wyprawy wiemy też, że Janusz Gołąb, który wyruszył dziś z Adamem Bieleckim tę noc spędzi w obozie pierwszym. Reszta ekipy jest w bazie. Aktualnie mamy śnieżycę – tak swój wpis w internetowym dzienniku wyprawy kończy Krzysztof Wielicki.
ZAlew
Fot. flickr.com