Pięćdziesiąt lat temu studenci, uczniowie i młodzi robotnicy masowo wyszli na ulice w proteście przeciwko komunistycznej władzy. Działo się ro w marcu 1968 roku.
– Początki tego kryzysu sięgają wojny arabsko-izraelskiej – przypomina dr Małgorzata Choma-Jusińska z Oddziałowego Biura Badań Historycznych Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie. – Dała ona początek kampanii propagandowej, wykorzystywanej jako narzędzie walki wewnętrznej wewnątrz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, w ówczesnych kręgach władzy. Jednak „detonatorem”, który doprowadził do wybuchu, było zdjęcie z afisza spektaklu „Dziady” w reżyserii Kazimierza Dejmka, dramatu narodowego o szczególnej wymowie patriotycznej.
– Czasami wydaje nam się, ze w marcu 1968 r. „stanęła” tylko Warszawa. Sytuacja natomiast wyglądała inaczej, dlatego że wszyscy żyli w tej samej rzeczywistości PRL-u. Czuli pewne „dokręcanie śruby” przez Władysława Gomułkę w stosunku do intelektualistów i wolnej myśli. Marzec 1968 roku to eksplozja tendencji młodego pokolenia, które dorosło już po II wojnie światowej i czuło, że coś w tym systemie jest nie tak – stwierdza dr Robert Derewenda, historyk z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
– W geście poparcia dla represjonowanych kolegów z Warszawy 11 marca również w Lublinie dochodzi do protestów. W wiecu, który miał miejsce przed „Chatką Żaka”, uczestniczyło ponad 1000 studentów. Potem pojawił się pomysł, żeby manifestacja przeszła do centrum miasta. Jednak lokalne władze bardzo dobrze się na taką ewentualność przygotowały. Zgromadzono znaczne siły milicyjne i tak zwany „aktyw robotniczy”. Stanęli oni z psami i pałkami. Pochód studentów został zatrzymany w okolicach Domu Nauczyciela. Część studentów rozeszła się na wezwanie milicji, reszta została rozpędzona – opowiada dr Małgorzata Choma-Jusińska.
– Protestujący trafiają do samochodów milicyjnych. Byli często traktowani w bardzo brutalny sposób. Byli bici, a potem czekały ich wielogodzinne przesłuchania. Dostawali bardzo surowe grzywny, w Lublinie sięgały one wysokości dwumiesięcznej pensji. Represje, które ich spotkały, pokazały, że nie żyją oni w kraju wolnym, a w państwie bliskim totalitarnemu – dodaje dr Derewenda.
Na skutek wydarzeń z marca 1968 wielu pracowników i studentów zostało relegowanych z uczelni. Tych ostatnich często przyjmowano jednak na Katolicki Uniwersytet Lubelski.
MaTo / opr. ToMa
Fot. www.marzec1968.pl
CZYTAJ TAKŻE:
Dr Małgorzata Choma-Jusińska: Protesty marcowe były reakcją na brak wolności