Kłopotliwy spadek. Psi problem w Białej Podlaskiej

pieski2

10 psów na jednej z posesji przy ulicy Sowińskiego w Białej Podlaskiej zakłóca spokój mieszkańców. Właściciel zwierząt zmarł, pojawił się więc problem, kto przygarnie czworonogi.

Psy dają się we znaki okolicznym mieszkańcom już od kilku lat. – Bardzo przeszkadzają. Jest okropny hałas, szczekanie. Są tu szczenne suki. W tamtym roku biegały po ulicy. Siatka ogrodzeniowa już się wychyla, więc znów wyjdą któregoś dnia. Boimy się o swoje bezpieczeństwo – mówi jedna z mieszkanek okolicznych posesji.

– Zwierzętami ma obowiązek zająć się rodzina zmarłego – informuje naczelnik Gabinetu Prezydenta Białej Podlaskiej, Gabriela Janicka. – Jeżeli po osobie nieżyjącej pozostaje jakiś majątek, spadkobiercy mają obowiązek prawny, żeby się nim zająć. Rodzina ma jednak sześć miesięcy na to, żeby się określić czy przejmuje ten majątek. W tej sytuacji zapewniliśmy tym zwierzętom pożywienie i wodę. Dowozili je im pracownicy schroniska. Mamy też kontakt z jedną osoba z rodziny zmarłego. Wiemy, że ona też dokarmiała te psy. Jest pani zainteresowana przyjęciem dwóch psów do siebie. Zobowiązała się też, iż dopóki nie rozstrzygnie się sytuacja wewnątrz tej rodziny, będzie się opiekowała zwierzętami i dołoży wszelkich starań, aby nie opuściły one w sposób niekontrolowany nieruchomości.

– Schronisko nie ma podstaw prawnych do przyjęcia zwierząt, bo te mają swoich opiekunów – wyjaśnia kierownik schroniska dla bezdomnych zwierząt w Białej Podlaskiej, Marek Pawłowski. –  Jest to klasyczna sytuacja. Umierają ludzie, który mieli pod swoją opieką jakieś zwierzę. Wtedy spadkobiercy dzwonią do nas i domagają się, żeby je zabrać, bo przecież oni nie będą się nim opiekować. Jest bardzo wielu chętnych do przejęcia majątku po właścicielu, ale nie ma ich do opieki nad zwierzętami.

Schronisko zgodziło się jednak przyjąć jedną szczenną sukę.

– Ma na papierze nie istniejemy jeszcze jako spadkobiercy  – mówi krewna zmarłego właściciela psów. – Takiego problemu nie da się rozwiązać w dwa dni, bowiem narastał on od 6 lat. Przez taki okres czasu wujek nie wpuszczał nikogo nawet na podwórko. Okłamywał nas, co do ilości psów, ich stanu. Pytaliśmy się, czy je szczepi i zapobiega ich rozmnażaniu. O twierdził, że tak. Ale dzisiaj wiemy, iż to była nieprawda. Chcemy zaapelować do ludzi dobrej woli, żeby brali te pieski. Myślę, że wszystkie nie zostaną rozdane w rodzinie i część z nich tam zostanie. A zostać nie może.

Osoby, które są zainteresowane adopcją psów, mogą w tej sprawie dzwonić pod numer 514 376 599.

MaT / opr. ToMa

Fot. Magdalena Tymicka

Exit mobile version