Polska jest liderem Unii Europejskiej pod względem wysokości funduszy z unijnej polityki spójności przyznanych nam na lata 2014-2020, jak też tempa ich wykorzystania. W skali kraju to tempo jest jednak bardzo zróżnicowane. Od czołówki regionów odstaje między innymi lubelskie, zwłaszcza pod względem wniosków o płatności z Brukseli oraz ich certyfikację.
Czy województwo lubelskie zdąży wydać fundusze unijne, jakie zostały mu przyznane na lata 2014-2020? Na ten temat z ministrem inwestycji i rozwoju, Jerzym Kwiecińskim (na zdj.), rozmawiał Jacek Bieniaszkiewicz.
– Widzimy w całym kraju, że to, jak wygląda zaawansowanie realizacji danego programu, zależy od zdolności nim zarządzania. Tam, gdzie programy są gorzej zarządzane, tam są gorsze efekty. Boleję nad tym, że sporo z tych regionów to regiony Polski Wschodniej, ale proszę również zobaczyć, że bardzo często są to te same regiony, które miały problemy z realizacją perspektywy finansowej 2007-13 – stwierdza Jerzy Kwieciński.
Czy zafunkcjonuje system kija i marchewki?
– Mamy wiele instrumentów. Po pierwsze: panowie marszałkowie uczestniczą w spotkaniach specjalnego komitetu do spraw funduszy europejskich, który regularnie się spotyka. To jest taki zespół, w którym uczestniczą ministrowie, ale również marszałkowie. Mamy Komitet ds. Umowy Partnerstwa, który także jest temu poświęcony. Regularnie, przeciętnie raz na kwartał, spotykamy się z panami marszałkami. Jesteśmy obecni na spotkaniach przez nich organizowanych – wyjaśnia minister Kwieciński.
– Są pewne pozytywne efekty. Wspomnę, że w zeszłym roku kontraktacja, czyli podpisywanie umów, znacząco wzrosła i prawie osiągnęła zakładane poziomy. Natomiast poziom realizacji projektów jest nadal niezadowalający i bardzo zróżnicowany. Z jednej strony mamy bardzo dobre regiony, które świetnie sobie radzą, nawet lepiej aniżeli programy krajowe. Są to takie województwa jak pomorskie, wielkopolskie, dolnośląskie, podkarpackie czy lubuskie. Ale z drugiej strony jest szereg regionów, które cały czas okupują dolną tabelę, pokazującą wykorzystanie funduszy. Boleję nad tym, że jest wśród nich tyle województw Polski Wschodniej – dodaje nasz gość.
Czy jest taka możliwość, żeby zagrozić tym województwom „ociągającym się”, czy źle zarządzanym w opinii ministerstwa, tym, że część środków zostanie przerzucona do programów centralnych, gdzie przecież wykorzystanie jest wręcz obecnie rewelacyjne.
– Warunki realizacji programów są dosyć stabilne. Wynikają z zasad, które zostały ustanowione na poziomie unijnym i tych, które są określone umową partnerstwa, więc nie ma żadnej potrzeby, żeby rząd wprowadzał coś nowego. Zresztą, gdyby to zrobił, musiałby mieć do tego podstawy prawne. Nie chcemy stosować takich metod, jak stosuje Komisja Europejska względem nas w sprawach reform niektórych działów naszego życia społecznego. W tym przypadku są takie mechanizmy. Jest to na przykład zasada (…), że jeśli region ma pewne środki w dyspozycji, które są przypisane do danego roku, to po 3 latach muszą one zostać wydane. Jeżeli nie osiągnie on pewnych wskaźników ilościowych i jakościowych, ta rezerwa trafi gdzie indziej. Nie chcemy dopuścić do sytuacji, że z powodu złego wykorzystania funduszy te środki musielibyśmy zwracać do Brukseli. W takiej sytuacji będziemy je po prostu przesuwali albo na inne programy regionalne, albo na programy krajowe – wyjaśnia Jerzy Kwieciński.
– Przyznam, że trochę mnie dziwi w przypadku niektórych regionów, że pomimo silnego bodźca, jakim są wybory samorządowe, zaawansowanie niektórych programów regionalnych jest relatywnie słabe – podsumowuje gość Radia Lublin.
JB / opr. DySzcz / ToMa
Fot. Jacek Bieniaszkiewicz