Nie da się powstrzymać rozprzestrzeniania się wirusa ASF, jeśli nie zostaną podjęte radykalne, choć niepopularne środki – przekonywał w Lublinie podsekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi Rafał Romanowski.
Receptą na chore dziki, które przechodzą ze wschodu, ma być ogrodzenie wzdłuż wschodniej granicy.
– Koszt ogrodzenia szacowany jest na 300 mln zł. Jego budowa zacznie się na Lubelszczyźnie – zapowiedział wiceminister Rafał Romanowski. – Pojawiające się komunikaty nie wróżą pozytywnych informacji, dlatego podejmujemy bardzo dyskusyjną kwestię zapory na granicy ukraińskiej i białoruskiej, która między innymi będzie dotyczyła województwa lubelskiego.
– To, co dzieje się w Polsce w związku z afrykańskim pomorem świń, jest niestety również, a może przede wszystkim, wypadkową sytuacją naszych sąsiadów – mówi dyrektor Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach, Krzysztof Niemczuk. – Litwa czy Czechy zwalczają ASF w sposób rzetelny, uczciwy i transparentny. Natomiast mamy dwóch sąsiadów, Ukrainę i Białoruś, gdzie zasady i sposoby zwalczania ASF są dalece niewystarczające. Białorusini w ogóle nie przyznają się do tego, że ASF występuje na ich terytorium.
– Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że kiedy dotyka rolnika ASF i przez to pada mu stado, nie jest to rzecz, która w jakikolwiek sposób może napawać optymizmem – mówi wojewoda lubelski Przemysław Czarnek. – Siłą rzeczy pojawiają się wtedy różnego rodzaju wątpliwości co do sposobu prowadzenia walki z ASF.
– Dane, które ostatnio przygotowaliśmy dla Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi wskazują, że ponad 62% dzików z wirusem ASF, które zostały albo odstrzelone albo odnalezione jako padłe w środowisku ich bytowania, to są dziki zlokalizowane w powiatach nadgranicznych – mówi Krzysztof Niemczuk. – Dlatego też idea zapory wydaje się być wyznacznikiem czasu, ponieważ musimy wdrażać metody ponadstandardowe. Nie chcemy powtarzać scenariusza, który zdarzył się w Estonii i na Łotwie, kiedy dotychczasowe metody zwalczania nie przynoszą rezultatów i praktycznie całe terytorium obydwu państw jest wyjęte z produkcji trzody chlewnej.
– Myślę, że w pierwszej kolejności ta inwestycja będzie prowadzona na terenie województwa lubelskiego – mówi Rafał Romanowski. – Koszt takiej inwestycji to ok. 300 milionów złotych. To ponad 1000 km. Płot musi mieć do 2 metrów wysokości, musi być zakotwiczona odpowiednia siatka, do 0,5 metra w głąb ziemi.
– Co do ostatniego ogniska, z którym mamy do czynienia w gminie Jabłoń, okazuje się, że nie ma konieczności wybijania trzody chlewnej w sąsiednich gospodarstwach w promieniu 3 km z prostego względu: osoby, które zdobywały wiedzę, w ten sposób zabezpieczyły swoje gospodarstwa, że stan bioasekuracji był w nich tak zaawansowany, że choroba, jak sądzimy, nie dostanie się do tych miejsc – mówi wicewojewoda lubelski Robert Gmitruczuk.
Rząd pracuje już nad specustawą, która pozwoli szybko rozpocząć budowę ogrodzenia. Prace mają ruszyć jeszcze w tym roku. Trwać będą przez 3-4 lata.
Ten pomysł – jako spóźniony – został dziś skrytykowany w Lublinie przez lidera PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza. Wezwał on także ministra rolnictwa do podania się do dymisji.
– Przez bezczynność rządu i ministra rolnictwa za chwilę hodowcy nie będą mieć środków do życia – mówił dziś podczas konferencji prasowej w Lublinie europoseł PSL Krzysztof Hetman. – 31 grudnia 2015 roku w Polsce stwierdzono 4 ogniska ASF w stadach świń. Dziś ognisk jest 108, w tym 69 na Lubelszczyźnie- mówił.
PaSe (opr. DySzcz)
Fot. www.lublin.uw.gov.pl