Dyrekcja i nauczyciele w studium medycznym w Janowie Lubelskim fałszowali szkolną dokumentację. W ten sposób zawyżano liczbę uczniów uczęszczających do szkoły. 20 osób usłyszało już prokuratorskie zarzuty.
W fałszowanie dokumentów zaangażowanych było 13 nauczycieli, 6 uczniów i była już dyrektor placówki 64-letnia Jadwiga P. To ona, według śledczych, miała wpaść na nielegalny proceder i nim zarządzać. Szkoła zawyżała liczbę uczniów, aby otrzymać wyższe dofinansowanie z subwencji oświatowej, łącznie chodzi o ponad 500 tysięcy złotych.
– Proceder był dokładnie przemyślany – mówi Bartosz Wójcik, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu. – Kierownictwo szkoły dokonywało poświadczeń nieprawdy w dokumentach w przypadku osób fikcyjnych lub osób, które ukończyły już naukę. Dzięki temu na listach figurują osoby, które nigdy tej nauki nie pobierały. Nauczyciele zaangażowani w proceder potwierdzali tę fikcję poprzez to, że wystawiali nieistniejącym uczniom oceny cząstkowe.
Na trop „martwych dusz” w studium medycznym trafili mundurowi z Wydziału Korupcji Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. Szkoła od dawna miała problemy z naborem, chcąc zapewnić dalsze funkcjonowanie jednostki dyrekcja miała przyjmować uczniów bez średniego wykształcenia. Wyłudzone pieniądze przeznaczano na działanie szkoły. – Proceder trwał kilka lat – mówi Andrzej Fijołek z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. – Osoby, które widniały na tych listach jako uczniowie, zwracały się do instytucji z wnioskami o jakieś dotacje, renty i świadczenia, opierając to na dokumentach, poświadczających że pobierają naukę w szkole. Dzięki temu w pojedynczych przypadkach dochodziło do wyłudzeń świadczeń m.in. z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
Wspomniana placówka podlega pod marszałka województwa lubelskiego. – Wiedzieliśmy o działaniach policji odnośnie całej sprawy, jest nam bardzo przykro – mówi Beata Górka, rzecznik prasowy marszałka województwa. – Bardzo nad tym ubolewamy, ponieważ część osób, których dotyczą zarzuty są to osoby pełniące funkcje publiczne. Otrzymujemy ze szkół jedynie informacje ilościowe, nie mamy dostępów do dzienników i możliwości skontrolowania czy dana zapisana osoba jest rzeczywiście uczestnicząca w zajęciach. Jeśli ilość nie obiega od ilości z poprzedniego roku nie mamy powodu, aby podejrzewać nadużycia.
Prokuratura cały czas gromadzi materiał dowodowy. Sprawa ma charakter rozwojowy i niewykluczone są kolejne zatrzymania.
Zamieszani w sprawę usłyszeli zarzuty dotyczące między innymi poświadczania nieprawdy i wyłudzenia znacznej ilości pieniędzy. Podejrzanym grozi od roku do 10 lat więzienia.
MaTo
Fot. archiwum