FFRANCIS to jakby zupełnie nowa osoba. Trochę dziecko, trochę bliski znajomy.- mówi Misia Furtak, która z Piotrem Kalińskim nagrała album „Off The Grid”. 13 premierowych utworów, gdzie dźwięki z przesterowanych gitar zderzają się z brzmieniem automatów perkusyjnych. Nad wszystkim unosi się niepowtarzalny głos Misi.
Album jest zbiorem dziwnych piosenek. – opisuje ich wspólne dzieło Piotr. Nie sposób tę płytę jednoznacznie zaszufladkować, co chyba jest jej wyjątkową zaletą – słuchając nie można się nudzić, bo nie wiadomo czym zaskoczy Cię kolejny utwór.
To zapis kilku lat wspólnej pracy, przemiennie stygnięcia gorącej lawy i erupcji. Ta płyta nie jest ani moja, ani Misi – bardzo słyszę w niej nasze cztery ręce i słychać w niej duch zespołu. To zapis pracy wymagającej, bo z własnej woli realizowana tylko we dwójkę – wszystkie partie instrumentalne i wokalne nagraliśmy sami i większości u siebie w domach lub w bardzo przypadkowych miejscach – np. pokój koleżanki na warszawskim Starym Mieście przemieniliśmy w studio do nagrań gitar, prehistoryczne analogowe bitmaszyny zgrywałem w warsztacie remontowym u Maćka Polaka z Analogii.pl i Pin Park, a w sali prób w Reykjavíku nagrywałem 200-letnie organy, na których w kościele grał dziadek mojego islandzkiego kumpla – to tak zamykając temat wulkanów.- opisuje powstanie albumu Piotr Kaliński.
43 minuty z FFRANCIS to przy każdym przesłuchaniu coś nowego, bo płyta ma w sobie wiele ukrytych niespodzianek. 200-letnie organy z Reykjavíku czy komunijne organki nagrane na komórkę to tylko kilka zaskakujących elementów, które ukryte są na „Off The Grid”. Debiucie, który kazał na siebie czekać ponad 2 lata od pierwszych wspólnych nagrań i singla na winylowej siódemce (Got Me Started/Would You Like Me To Continue?).
Patrzysz na FFRANCIS i widzisz zespołowe momenty, siebie, upływ czasu, ale też zauważasz, że od czasu powstania twojej wizji tego „jak to powinno wyglądać?” ta nad wyraz niezależna postać zarządziła już sobie wyraźnie autonomiczną istność. Niby to część ciebie i jest obok, ale zupełnie po swojemu. To osobliwe przeżycie – puentuje opis projektu FFRANCIS Misia.
Za finalne brzmienie odpowiada Michał Kupicz, a oprawę graficzną (wraz ze specjalną sesją okładkową) opracował zaprzyjaźniony zespół Coals.
(fot. nadesłane)