Zniszczone ogrodzenie, wycięte drzewka – taki widok na swojej posesji w Milejowie zobaczył Piotr Pacholski. Okazało się, że Zakład Energetyczny dokonał zgodnej z prawem, ale nie uzgodnionej z właścicielem, przycinki drzew, które miały zagrażać linii energetycznej.
Właściciel – na co dzień mieszkaniec Krakowa- straty wycenia na ponad 400 tys. zł. – Gdy zobaczyłem jak wygląda moja posesja, to nogi mi się ugięły – mówi Piotr Pacholski. – Drzewka zostały przycięte przez rejon energetyczny, który wszedł na teren bez mojej wiedzy i uzgadniania. Jesienią, po okresie wegetacyjnym sosny pospolitej, przyciąłem je bo graniczą z linią energetyczną i teraz zrobili dewastację tych 103 drzew, w tym jednej brzozy po pniu, oraz 6 innych całkowicie zniszczonych drzew. One nigdy nie odrosną. To dewastacja, morderstwo na żywym organizmie. Sam posadziłem te drzewa, 12 lat dbałem i pielęgnowałem. Drzewa zostały posadzone z mojej strony, czyli południowej, a linia jest po północnej stronie. Dbałem o to, bo wiedziałem, że jeśli spowoduje zagrożenie to będę za to odpowiedzialny. Mam swoje lata i znam przepisy. Tutaj już nie będzie drzewostanu w ilości 110 drzew na szerokości ponad 100 metrów.
Sprawa wylądowała na policji
– Policjanci przyjęli zgłoszenie, z którego wynikało, że na jednej z działek w Milejowie doszło do wycięcia ponad 100 drzew – mówi kom. Michał Grzesiuk z Komendy Powiatowej Policji w Łęcznej. – Zawiadamiający zeznał, że wartość zniszczonych drzew wynosiła ok. 450 tysięcy złotych. Po przyjęciu zgłoszenia policjanci przeprowadzili oględziny miejsca zdarzenia. Ustalili, że drzewa zostały ścięte na wysokości ok. 2,5-3,50 m od podstawy. Będziemy przeprowadzać dochodzenie, które ustali kto i na jakich zasadach je wyciął oraz czy wszystko odbyło się zgodnie z prawem.
Zakład energetyczny odnotował kolizję
– W rzeczonym miejscu dochodziło do kolizji między drzewami a liniami energetycznymi – tłumaczy Adam Rafalski, rzecznik prasowy PGE Dystrybucja. – Zaczęło dochodzić do występowania łuku elektrycznego – bardzo niebezpiecznego zjawiska, które w skrajnej postaci może doprowadzić do zwarcia sieci lub pożaru. Faktem jest, że doszło do wycinki i pan rości prawa dotyczące informowania. Zgodnie z zasadą taka zgodna od właściciela powinna być. Pan może wnosić o odszkodowanie, po sprawdzeniu jak wyglądała kwestia komunikacji, będziemy podejmowali konkretne decyzje. Podkreślam, że to, co zrobili energetycy to nasz obowiązek.
Drzew nie da się uratować
– W tej chwili większość drzew puszcza soki. Każde cięcie może spowodować tzw. płacz drzew doprowadzając do infekcji grzybowej, osłabienia drzewa i w wielu przypadkach do zamarcia drzewa – zauważa Józef Piotr Wrona, biuro Miejskiego Architekta Zieleni UM Lublin, dendrolog z wykształcenia i zamiłowania. – Drzewa te zostały oszpecone. To już nie drzewa, a „coś”. Uważam, że w takim przypadku właściciel sieci powinien rozmawiać z właścicielem drzew, mówi jakie są odległości minimalne, aby nie zrobić szkód linii. Jeśli dotychczas właściciel przycinał drzewa to powinien dalej je przycinać. To co się stało jest ostatecznością. Lepiej byłoby usunąć te drzewa i posadzić drzewa niskopienne, które nie będą dochodziły do linii. Obecnie jest zerowa estetyka.
Po interwencji właściciela, energetycy w przyszłym tygodniu uprzątną wycięte drzewka. Straty zaś oszacuje biegły. Jeśli strony nie dojdą do porozumienia to sprawa najpewniej trafi do sądu.
PaSe
Fot. Sebastian Pawlak