Prokuratura Okręgowa w Lublinie wszczęła śledztwo w sprawie pożaru targowiska przy ulicy Ruskiej w Lublinie. Do zdarzenia doszło w poniedziałek o godzinie 23.00. Spalił się cały teren bazaru. To był największy pożar w Lublinie od 2016 roku.Wciąż trwa szacowanie strat – wstępnie mówi się o 2 milionach złotych.
– Nikt nie był ubezpieczony. Cały towar nam spłonął. Straciłem około 50 tysięcy złotych – opowiada jeden z kupców. – Miałam tam w towarze około 100 tys. zł. Nie zostało z tego nic – dodaje inna z handlujących.
– Wszczęliśmy śledztwo w kierunku spowodowania niebezpieczeństwa pożaru, który zagrażał wielu osobom oraz mieniu w wielkich rozmiarach. Ten czyn jest zagrożony karą do 10 lat więzienia. Ustalamy, czy był udział osób trzecich, czy było to spowodowane zdarzeniem losowym – mówi rzecznik lubelskiej prokuratury, Agnieszka Kępka.
Prokuratura ma do przesłuchania kilkudziesięciu świadków zdarzenia, a także pracujących na bazarze ludzi oraz administrację obiektu. Zabezpieczono monitoring miejski oraz ten zainstalowany na bazarze. Nagrania nie zostały jednak jeszcze przeanalizowane.
– Czekamy na opinię biegłego. Obecnie bierzemy pod uwagę wszystkie wersje, czyli, że mogło dojść do: zaprószenia ognia, nieszczęśliwego wypadku bądź też zwarcia instalacji elektrycznej – informuje nadkomisarz Renata Laszczka-Rusek, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie.
Andrzej Ziętek, ze spółki Euro Consult, zarządzającej targowiskiem, jest jednak przekonany, że było to podpalenie. – Przypuszczam, że były trzy źródła ognia, które jednocześnie zostały „wszczęte”. I od nich błyskawicznie, w ciągu 20 minut zapłonął cały targ. Świadkowie, którzy byli tu na miejscu, czyli między innymi kierowcy taksówek, błyskawicznie nagrali to zdarzenie i na tych filmach widać, że w trzech miejscach powstaje zarzewie ognia.
Niespełna dwa dni po tragedii, handlarze wzięli sprawę w swoje ręce i starają się jak najszybciej przywrócić miejsce do życia. Od rana kilkadziesiąt osób sprząta pogorzelisko. – Jesteśmy tu od 7.00 rano. Wszystko sami sprzątamy. Prosimy wszystkich, którzy mogą nam pomóc, o to, żeby tu przyszli. Tu nie można oddychać. Jest naprawdę bardzo trudno. Całość robimy na własną rękę, bez żadnego wsparcia. Nikt nie przyniósł nam nawet butelki wody – mówią.
– Od miasta nie dostaliśmy żadnej pomocy, oprócz policji, która swoje obowiązki wykonała perfekcyjnie i szybko – stwierdza Andrzej Ziętek.
– W chwili, gdy nie ma żadnego zagrożenia ludzkiego życia, jesteśmy gotowi tylko do udzielenia wszelkiej pomocy policji – odpowiada Jerzy Ostrowski, dyrektor biura Wydziału Bezpieczeństwa Mieszkańców i Zarządzania Kryzysowego w Lublinie. – Nasze działania dotyczące pożaru targowiska zostały zakończone. Teraz przypada czas działań innych służb.
Teren targowiska jest dzierżawiony od spółki Lubelskie Dworce przez firmę Euro Consult, która wynajmuje miejsce sprzedawcom. – Skierowaliśmy pismo do Lubelskich Dworców z prośbą o wspomożenie handlujących, choćby przez ograniczenie poboru czynszu. A ten jest cały czas naliczany i musi być płacony. Bo jeśli nie będzie, może to być argument za rozwiązaniem umowy, co za tym idzie, wyrzuceniem kupców na bruk – informuje Andrzej Ziętek.
Jak dodaje zarządca terenu, pisma z apelem o pomoc zostały dziś (11.04.) wysłane zarówno do prezydenta Lublina oraz marszałka województwa lubelskiego.
ZAlew / opr. ToMa
CZYTAJ TAKŻE:
Pożar targowiska przy ul. Ruskiej. Straty oszacowano na 2 miliony złotych
Pożar targowiska przy Ruskiej. Kupcy stracili dorobek życia
Na zdj. Pożar targowiska przy ul. Ruskiej, Lublin, 09.04.2018, fot. Piotr Michalski