Zbierali pieniądze dla zwierząt, ale nie mieli numeru KRS. Kontrowersyjna sprawa fundacji z Puław

piese

Był statut fundacji sporządzony w formie aktu notarialnego, przez wiele miesięcy brakowało jednak wpisu do Krajowego Rejestru Sądowego, a mimo to zbierane były pieniądze od darczyńców. Mowa o Puławskiej Fundacji Pomocy Zwierzakom „Uszy do Góry”. 

Sprawa zaistniała medialnie, gdy na jednym z portali społecznościowych ukazał się wpis Agnieszki Śniegockiej, prezesa innej fundacji zajmującej się czworonogami „Po ludzki do zwierząt. Przyjazna łapa”, która pytała czy fundacja nie posiadająca numeru KRS może zbierać pieniądze.

– Słyszałam, że jest fundacja działająca na terenie Puław. Zainteresowałam się czym się zajmuje, jakie ma cele statutowe. Po przeszukaniu Internetu nie znalazłam nic na jej temat, nie było też wpisu odnośnie KRS i zaczęło mnie to zastanawiać jak ona działa, jeżeli nie widnieje w systemie.

Statut fundacji został sporządzony w formie aktu notarialnego 1 sierpnia 2017 roku. We wrześniu, na łamach tygodnika, w którym pracuje prezes fundacji, ukazał się numer konta, gdzie można wpłacać pieniądze dla czworonogów. Należy on do firmy wydającej gazetę.

Dlaczego tak się stało?

– Nie mieliśmy jeszcze konta fundacji, a była pilna sytuacja. Konto zostało założone trzy dni później – wyjaśnia Anna Filipowska, prezes fundacji „Uszy do Góry”. – Chcieliśmy zbierać pieniążki, ale na tamto konto nie wpłynęło nic. Tę sprawę już wyjaśniałyśmy na policji.

Na właściwe konto fundacji pieniądze wpływały, m.in. z jednej z puławskich szkół, jednak ta nie miała jeszcze numeru KRS. Ten otrzymała dopiero wczoraj. Anna Filipowska przekonuje, że wszystko działo się zgodnie z prawem. – Ustawa o fundacjach mówi, że najpierw jest akt notarialny, później zakłada się konto. Aby mogła ona zaistnieć i została zgłoszona do KRS musi mieć konto, bo tam fundatorzy wpłacają pieniądze potrzebne do powołania fundacji. Od tego momentu można zbierać pieniądze. Numer KRS to formalność, której trzeba dokonać. Działamy od chwili powołania nas aktem notarialnym.

Nie ma przepisów

– Jest pewną luką brak uregulowania tego, co dzieje się od momentu podpisania aktu notarialnego do momentu wpisu do Krajowego Rejestru Sądowego – tłumaczy Tomasz Kwiatkowski, radca prawny. – Nie ma regulujących to przepisów. W doktrynie wskazuje się, że jest już możliwa działalność fundacji. Założyciele są traktowani jako powiernicy. Oznacza to, że mogą działać na rzecz fundacji, która przejmie dokonywanych przez nich czynności przed ujawnieniem ich w KRS.

Anna Filipowska przekonuje, że wszystkie pieniądze wpłacone przez darczyńców są na podanym koncie. – Oprócz własnych pieniędzy, żadnych innych nie wydaliśmy na zwierzęta. Wszystkie pozyskane znajdują się na koncie i będziemy je rozliczać dopiero za 2018 rok. Jeżeli chodzi o medialne publikacje i zarzuty – konkurencyjne organizacje działają tak, bo denerwują się, że pojawił się ktoś, kto realnie w terenie pomaga zwierzętom. Zdarzyło się nam kilkukrotnie, że gdy pojechaliśmy na interwencję, gdy fundacja „Przyjazna łapa” odmówiła pomocy.

Współpracować, nie konkurować

– Działamy od 6 lat i nie obawiamy się konkurencji, bo takie organizacje powinny ze sobą współpracować, a nie konkurować – odpowiada Agnieszka Śniegocka. – Wszelkie nasze poczynania i sukcesy można śledzić na Facebooku czy stronie internetowej. Stwierdzenie kto, ile i w jakim stopniu działa powinniśmy zostawić ludziom wspierającym fundacje.

Sprawą zajęła się policja. W związku z informacjami przekazanymi śledczym m.in. przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi policjanci prowadzą postępowanie przygotowawcze w kierunku art. 286 kodeksu karnego. Chodzi o oszustwo. Ze względu na wstępny etap postępowania śledczy nie ujawniają szczegółów.

ŁuG

Fot. pixabay.com

Exit mobile version