– Nie lekceważmy zasad bezpieczeństwa podczas wypoczynku nad wodą – alarmują eksperci. Gdy na termometrze wysokie temperatury, więcej osób szuka relaksu nad akwenami. Należy jednak pamiętać – nie wolno kąpać się po spożyciu alkoholu lub też wchodzić do wody bez odpowiedniego przygotowania.
Woda potrafi być niebezpieczna także dla tych, którzy próbują przyjść z pomocą tonącym. W piątek nad Zalewem Zemborzyckim 17-latek pospieszył z pomocą koleżance, która znalazła się pod wodą. Dziewczyna wprawdzie, przy pomocy drugiego znajomego, znalazła się w bezpiecznym miejscu, jednak okazało się, że pierwszy spieszący jej z pomocą nastolatek długo nie wypływa na powierzchnię. Zaczęły się jego poszukiwania. Na brzeg po około 40 minutach wyciągnęli go płetwonurkowie, a ratownicy wspólnie z policjantami z posterunku wodnego prowadzili reanimację. Udało się przywrócić tętno. Chłopak trafił do szpitala.
Jak udzielić pomocy tonącym, by samemu nie zostać poszkodowanym?
– Zanim podejmiemy próbę ratunku, dobrze oceńmy nasze możliwości – przestrzega wieloletni reprezentant Polski w pływaniu, dwukrotny olimpijczyk, Mariusz Siembida. – Ruszając komuś na pomoc, można samemu stracić życie. Woda to żywioł, który „nie popuści”. Emocje są najgorszym doradcą przy podejmowaniu takich działań. Człowiek, który tonie, nie zwraca uwagi na osobę, która chce mu pomóc. Po prostu nas chwyci. Czasami zdarza się, że chwyt ten jest tak silny, że spieszący z pomocą nie są w stanie się oderwać i po prostu idą na dno. Albo ktoś musi mieć naprawdę duże doświadczenie w udzielaniu pomocy, albo lepiej, żeby tego nie robił i poczekał na kogoś, kto będzie bardziej racjonalnie podchodził do sytuacji – podsumowuje Mariusz Siembida.
– Dobry ratownik to żywy ratownik. Przede wszystkim dbamy o własne bezpieczeństwo. Jeśli nie ma mamy pewności czy będziemy w stanie komuś pomóc, to lepiej poczekać, aż ktoś inny to zrobi – stwierdza Patryk Mitrut, ratownik wodny z prawie 10-letnim doświadczeniem. – Mózg „wyłącza” się po 4,5 minutach pod wodą. Na początku przez jakiś czas walczymy, jesteśmy w stanie złapać parę wdechów na powierzchni.
– Wchodząc do wody powinniśmy najpierw trochę się ochłodzić. Kiedy jesteśmy nad jeziorem, słońce może spowodować, że wskoczenie do zimnej wody może być dla nas szokiem. Skurcze mięśni mogą spowodować, iż możemy utonąć nawet na bardzo płytkim akwenie – dodaje Mariusz Siembida.
– Jeśli uda nam się wyciągnąć tonącego z wody, zawsze zaczynamy od pięciu ratowniczych wdechów. Wtedy poszkodowany wyrzuci od razu całą wodę z płuc. Następnie przystępujemy do normalnej resuscytacji krążeniowo-oddechowej, czyli wykonujemy 30 uciśnięć klatki piersiowej na 2 wdechy – informuje Patryk Mitrut.
Z danych policyjnych wynika, że w ubiegłym roku w kraju utonęło 449 osób. W tym roku, w kwietniu i maju, 71.
SuPer / opr. ToMa
Fot. archiwum
CZYTAJ TAKŻE: O krok od podwójnej tragedii nad lubelskim zalewem