Dzięki badaniom profilaktycznym udało się uratować życie 72-latka, który zgłosił się do lekarzy.
Pan Józef (na zdj. z lewej) przyjechał na badanie do specjalisty z Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego 1 w Lublinie z małej miejscowości w powiecie tomaszowskim. Nie przypuszczał, że kilka godzin później czeka go poważny zabieg. – Usłyszałem w telewizji, że jest badanie na aortę brzuszną. Przyjechałem na nie do Lublina. Kiedy pan doktor zaczął mnie badać, chwycił za telefon i natychmiast wysłał mnie do szpitala. Dziś już jest dobrze. Wydaje mi się, że dziś mógłbym już pójść do domu na piechotę – cieszy się pan Józef.
– Ten pacjent został znaleziony zupełnie przypadkowo. Widział, że ma tętniaka, natomiast nie miał pojęcia na jakim etapie jest jego choroba i co się z tym wiąże. Gdy przyłożyłem głowicę ultrasonograficzną, od razu zauważyłem, iż mamy do czynienia z tętniakiem, który już przekroczył granicę krytyczną. Rozpocząłem szybką akcję – opowiada dr hab n. med. Marek Iłżecki (na zdj. z prawej), chirurg naczyniowy w Klinice Chirurgii Naczyń i Angiologii Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 przy ul. Staszica w Lublinie. – Szybkie skierowanie do szpitala było konieczne. Dlaczego chorzy umierają w takiej sytuacji? Najczęściej dzieje się tak, bo jeszcze odciągają pójście do szpitala albo nie ma podjętej decyzji: proszę pana robimy to tutaj, teraz natychmiast! Bowiem jutro może okazać się, iż skoczy panu ciśnienie albo pójdzie pan popracować w ogródku, kucnie i może się już o własnych siłach nie podnieść.
– W tym przypadku dodatkowym utrudnieniem było to, że pacjent był wcześniej leczony z powodu licznych problemów z sercem. Z tego powodu nie mogliśmy tej operacji wykonać w sposób klasyczny. W związku z tym zdecydowaliśmy się na procedurę absolutnie minimalnie inwazyjną, poprzez nakłucie. Możemy powiedzieć, ze teraz pacjent jest już „po bezpiecznej stronie” – dodaje Marek Iłżecki.
– Życie ludzkie zostało uratowane i to tak „nie na żarty”, bo pacjent, który się zgłosił, miał praktycznie pękający tętniak aorty brzusznej – informuje prof. dr hab. n. med. Tomasz Zubilewicz, kierownik Katedry i Kliniki Chirurgii Naczyń i Angiologii SPSK 1 w Lublinie. – Według wstępnych obliczeń w czasie badań profilaktycznych zbadaliśmy ponad 1000 osób. Znaleźliśmy kilkadziesiąt, które będą wymagały okresowej pomocy. Ci pacjenci nie czują bólu. Tętniak to taka „tykająca bomba” w brzuchu, która nie boli do momentu, kiedy nie pęknie. A gdy już to zrobi, ryzyko śmiertelności podczas operacji dramatycznie wzrasta i wynosi 50-70%. Jeśli operujemy chorych planowo, ryzyko spada do 2-3%.
Jak mówi prof. Zubilewicz, zabiegi te są wykonywane naprawdę nowoczesnymi metodami, dzięki którym już w kilka dni po operacji, można pacjenta wypisać ze szpitala. – Teoretycznie chory zoperowany wczoraj, może iść jutro do domu.
Jak mówią lekarze, 72-latek opuści szpital prawdopodobnie w poniedziałek.
TSpi / opr. ToMa
Fot. Tomasz Spicyn