Tutaj obowiązuje pajdokracja. Po zimowej przerwie w Lublinie znów powstał Rezerwat Dzikich Dzieci. Zamiast huśtawek, koników i piaskownicy są wiertarki, gwoździe, młotki i piły. Wszystko w myśl powiedzenia, że „dziecko jest albo czyste albo szczęśliwe”.
W ubiegłym roku największym zainteresowaniem najmłodszych cieszyła się siekiera, uznano jednak, że jest zbyt niebezpieczna i zdjęto ją z haczyków.
– To nie jedyne zmiany – mówi Dominika Krzyżanowska, playworker z Rezerwatu Dzikich Dzieci. – Młotki i piły idą w ruch. W tym roku dzieci mogą wyrazić zgodę, by rodzice weszli do rezerwatu. Będą wtedy specjalne dni familijne.
Od momentu otwarcia bram rezerwat opanowały dzieci i zaczęło się piłowanie.
W tym roku rezerwat będzie czynny przez sześć miesięcy. W dni powszedni roku szkolnego od 15.00 do 19.00 i we wszystkie weekendy oraz w wakacje od 10.00 do 18.00. W poniedziałki, w związku z przerwą techniczną, rezerwat jest nieczynny.
ZAlew
Na zdj. Rezerwat Dzikich Dzieci, Lublin, 12.05.2018, fot. Mirosław Trembecki