Od 109 lat w każdą pogodę członkowie Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego niosą pomoc osobom które jej potrzebują. Odkąd 25 lat temu Kancelaria Prezydenta RP kupiła stowarzyszeniu pierwszy śmigłowiec W-3 Sokół z PZL-Świdnik, ten „ratownik mechaniczny” radykalnie przyspiesza i ułatwia akcje toprowców.
Dziś (23.05) w bazie TOPR w Zakopanem symbolicznie świętowano ćwierćwiecze górskiej służby świdnickich Sokołów.
Jak stwierdza pilot ratowniczego Sokoła Janusz Wójcik, pilotowanie śmigłowca w górach odbiega znacznie od „normalnego”. – Latamy najczęściej z bardzo małą prędkością, blisko ścian górskich i w niesprzyjających warunkach. To jest loteria. Komunikat pogodowy mówi jedno, a kiedy dolatujemy na miejsce, okazuje się, że jest zupełnie coś innego. Za pięć minut wracamy w to samo miejsce i znów jest zmiana pogody.
– Latamy tylko dzięki temu, że bardzo dbamy o śmigłowiec. Jest hangar, w którym helikopter zazwyczaj jest schowany, mamy dobrych mechaników ze Świdnika. I dlatego ta maszyna „się kręci”, a my możemy być pewni, ze wrócimy po każdej misji – dodaje Andrzej Śliwa.
– W ciągu ostatnich 3 lat z użyciem śmigłowca ratowaliśmy 600 osób. Znaczna część z nich bez możliwości szybkiego dotarcia ratowników na miejsce, jakie zapewnia helikopter, pewnie by nie przeżyła – informuje Jan Krzysztof, naczelnik TOPR.
– Cały czas współpracujemy z TOPR-em, jeśli chodzi o wszelkie modyfikacje czy zmiany w maszynach. Dzisiaj pracujemy nad nowymi łopatami wirnika do śmigłowca Sokół. Wykonane są one w nowej technologii kompozytowej, nowoczesnej jak na warunki europejskie. Dadzą one helikopterowi dużo lepsze parametry lotu. Natomiast wszystko zawsze rozbija się o finanse – mówi Krzysztof Krysnowski, wiceprezes Leonardo Helicopters, właściciela PZL-Świdnik S.A.
Relację z Zakopanego przygotował Jacek Bieniaszkiewicz.
JB / opr. ToMa
Fot. Jacek Bieniaszkiewicz