38-latek z Warszawy uciekał przed policjantami, przewożąc dwoje dzieci. Miał przy tym ponad 2,5 promila alkoholu w organizmie, a prawo jazdy stracił 7 lat temu.
Policjanci otrzymali sygnał, że przez miejscowość Dąbie w powiecie łukowskim jedzie volkswagen, którego kierowca może znajdować się pod wpływem alkoholu. Kierowca nie reagował na policyjne sygnały nakazujące mu zatrzymanie się i kontynuował jazdę. Gdy przejeżdżający przez przejazd kolejowy volkswagen zmniejszył swoją prędkość, jeden z mundurowych wyskoczył z radiowozu. Policjant dobiegł do jadącego auta, otworzył drzwi od strony kierowcy i stojąc na progu jadącego samochodu chciał wyłączyć kluczykiem w stacyjce silnik auta. Jednak kierujący volkswagenem przyśpieszył. Wówczas funkcjonariusz zeskoczył na pobocze by nie doszło do wypadku.
Kierowcę udało się zatrzymać dopiero, gdy polnymi drogami z bardzo dużą prędkością odjechał w stronę pobliskiego lasu. Tam też zostawił samochód. Policjanci zauważyli wówczas mężczyznę, który na rękach niósł swoją dwuletnią córeczkę, a obok szedł jego 8-letni syn.
38-latek tłumaczył, że nie zatrzymał się do kontroli, bo obawiał się konsekwencji za jazdę bez prawa jazdy. Mężczyznę stracił dokument 7 lat temu za jazdę w stanie nietrzeźwości. Po badaniu okazało się, że i tym razem był pod wpływem alkoholu. Miał ponad 2,5 promila w organizmie. Został zatrzymany, a dzieci trafiły pod opiekę matki.
38-latek usłyszał zarzuty. Grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności, wysoka grzywna oraz nawet 15-letni zakaz prowadzenia pojazdów.
PaSe / KWP Lublin / opr. ToMa
Fot. archiwum