Nielegalne składowisko odpadów we Włodawie pod lupą prokuratury

dsc04886

Mieszkaniec Włodawy bez zezwoleń zorganizował na terenie miasta nielegalne składowisko odpadów. W ciągu kilku miesięcy zwiózł około tysiąca ton sprasowanych śmieci, które rzekomo miał segregować. 

Jeszcze  w styczniu – niewielkie wówczas – składowisko płonęło, więc mieszkańcy pobliskich bloków i domów, boją się kolejnego podpalenia. – Był pożar, przyjechała straż pożarna i policja. Palił się mały kawałek wysypiska, ale jakby ktoś rzucił jakiś niedopałek w dużą kupę odpadów, to wszyscy by stąd uciekali – stwierdza jeden z mieszkańców miasta.

– Ogień został ugaszony w zarodku. Nie pojawił się też niebezpieczny dym, mogący stanowić zagrożenie dla ludzi. Szybka reakcja strażaków doprowadziła do tego, że pożar się nie rozprzestrzenił. Nie ustalono jego przyczyny – opowiada kpt. Andrzej Łoś, zastępca komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej we Włodawie. – Obiekt jest ogrodzony, ale prawdopodobnie nie ma żadnej ochrony. Ktoś mógłby wejść, zaprószyć ogień.

Jak stwierdza Franciszek Panasiuk, kierownik Wydziału Środowiska i Rolnictwa Starostwa Powiatowego we Włodawie, na składowisku znajduje się dużo łatwopalnych tworzyw sztucznych. – 31 stycznia zawiadomiłem chełmską delegaturę Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Lublinie, która 8 lutego przeprowadziła kontrolę. Wydała ona zalecenie zaprzestania tej działalności i przedłożenia stosownych dokumentów. 4 czerwca dostałem jednak zawiadomienie, ze przyjechał świeży transport. Zawiadomiłem wtedy Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, policję, prokuraturę, burmistrza i nadzór budowlany.

– Gdy stwierdzono, że odpady pochodzą z zagranicy, wszczęto postępowanie. Prowadzą je i Prokuratura Rejonowa we Włodawie, i Główny Inspektorat Ochrony Środowiska w Warszawie – opowiada Wiesław Muszyński burmistrz Włodawy. – Prokuratura i Inspektorat Ochrony Środowiska zabezpieczyły teren, wstrzymały wszelkie dostawy, ale i wywóz śmieci. Mamy informację, że obecnie nie ma tam bardzo szkodliwych materiałów. Natomiast, gdyby pojawił się ogień, płonące tworzywa sztuczne znacznie wpłynęłyby na zdrowie mieszkańców.

Jak dodaje burmistrz Włodawy, w tej sprawie zorganizowano posiedzenie zarówno miejskiego, jak i powiatowego zespołu kryzysowego. – Monitorujemy ten teren. Obserwują go wzmocnione patrole straży miejski i policji, czuwa nad nim również straż pożarna. Ale nie można wykluczyć, że komuś uda się tam przedostać i te odpady podpalić. Najważniejszą sprawą jest, żeby to stad jak najszybciej wyjechało, a nie poszło z dymem – stwierdza burmistrz Muszyński.    

Miasto szykuje dla przedsiębiorcy decyzje nakazującą wywiezienie i utylizację tych odpadów. Kontrolę na terenie składowiska zapowiedziała straż pożarna. A w tle tego nielegalnego procederu są także mieszkańcy i przedsiębiorcy z Włodawy, którzy nie otrzymali pieniędzy za usługi czy prace wykonywane na rzecz organizatora nielegalnego składowiska.

DoG / opr. ToMa

Fot. nadesłane

Exit mobile version