Kilkudziesięciu hodowców trzody chlewnej, głównie z powiatu parczewskiego protestowało dziś (26.06) pod siedzibą Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach.
W czasie, gdy protestowali w PIWECIE rozpoczynała się międzynarodowa konferencja dotycząca Afrykańskiego Pomoru Świń. Do Puław przyjechali między innymi specjaliści z Europy oraz USA.
– Chcemy, aby świat usłyszał o naszym problemie – mówią rozgoryczeni hodowcy. – Strajkujemy, bo nikt nie chce nas słuchać. Wybito już ponad 40 tys. sztuk tucznika. Ludziom nie płaci się odszkodowań, nie mogą trzymać świń. Puławy od ponad 5 lat nic nie robią, by walczyć z tą chorobą. Boimy się chodzić gdziekolwiek, by nie przywlec czegoś – do lasu się nie chodzi, na pola sporadycznie, gospodarstwo jest ogrodzone, są 4 pary butów do każdego pomieszczenia, ubrania zmieniamy, teraz każą nam kupić jednorazowe białe garnitury. Tygodniowo płacimy po kilkaset złotych za sam środek.
– Jesteśmy pozostawieni sami sobie, dlatego jesteśmy tutaj, w miejscu, gdzie spotyka się śmietanka nie tylko polskich weterynarzy, aby o sobie przypomnieć – mówi Sylwester Zyr, rolnik z gminy Jabłoń, który w lutym tego roku musiał zlikwidować 640 świń. – Mamy żądania do profesorów weterynarii, żeby przekonali stronę rządową, że trzeba podjąć nadzwyczajne działania w celu całkowitej depopulacji dzików na terenie kraju. Postulujemy do rządu, by jak najszybciej wypłacał odszkodowania za zabite świnie. Żądamy zmiany przepisów, które umożliwiłyby sprzedaż zdrowych świń.
Instytut nie jest odpowiedzialny
– My służymy konsultacjami, opiniami, a nie mówimy decydentom co mają robić – mówi Zygmunt Pejsak z Państwowego Instytutu Badawczego w Puławach. – Zadaniem instytutu jest prowadzenie diagnostyki ASF-u. My dzików nie odstrzelimy i nie będziemy wprowadzać bioasekuracji w każdym gospodarstwie. Rolnik sam musi sobie ogrodzić gospodarstwo. Instytut nie jest za to odpowiedzialny.
Brak pieniędzy…
– Szczególnym problemem są zatory płatnicze – uważa Krzysztof Szulowski, poseł Prawa i Sprawiedliwości, członek sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. – Wszyscy musimy zrozumieć, że egzekwowanie narzuconych przepisów jest konieczne, żebyśmy zabezpieczyli kraj przed szerzeniem się tej choroby. Jest wiele do zrobienia, by relacje z rolnikami poprawić i pewne rzeczy usprawnić.
– Przy obecnym stanie wiedzy i narzędziach nie jesteśmy w stanie zwalczać ASF w populacji zwierząt wolnożyjących. To niemożliwe. Musimy dbać o to, by ograniczyć to szerzenie się – dodaje Zygmunt Pejsak.
Wiele ośrodków naukowych w Europie pracuje nad szczepionką przeciwko ASF. Jednak obecnie jedyne znane metody walki z chorobą to odstrzał i utylizacja zwierząt zarażonych i mających kontakt z wirusem.
PaSe
Na zdj. protest hodowców trzody chlewnej przed Państwowym Instytutem Weterynaryjnym w Puławach, 26.06.2018, fot. Sebastian Pawlak